A już myślałem, że wreszcie odetchniemy i przestaniemy tłumaczyć się przed Unią Europejską, ale złudne były moje nadzieje. Opozycja nie odpuściła, a z nią nie odpuściła i Unia, nie mogła! No bo jak tu odpuścić, skoro Unię najeżdża bez przerwy opozycja i donosi na Polskę i nie tylko na nasze państwo, ale i na nas samych.
A wszystko zaczęło się od najazdu Komisji Weneckiej. Jak zwykle sprowadziła ją opozycja, a właściwie komendant senatu profesor koperciarz pan Grodzki. Miały odbyć się rozmowy, dyskusje, ale nic takiego się nie wydarzyło, komisja przyjechała, siadła na ustalonych miejscach w sali, wyciągnęła swoje papiery i zaczęła odczytywać wcześniej napisane referaty. Tak, te referaty musiały być wcześniej napisane, bo jak można coś stwierdzić bez zapoznania się ze sprawami, które mieli sprawdzać. Aby było ciekawiej i śmieszniej, komendant senatu, posiedzenie zaczął prowadzić w języku ... angielskim. Zapomniał do cholery ciężkiej gdzie się znajduje i co reprezentuje? Przypomnę mu: "Polacy nie gęsi, swój język mają". Przyjezdni goście wygłaszali swoje mowy, tak prawdę powiedziawszy nie wiem do kogo, bo na sali zabrakło wiele osób, osób, które tam powinny być. Nie zaprosił ich komendant, bał się, że powiedzą to, co on i komisja nie chciała usłyszeć. W międzyczasie przyszedł list z Rady Europy, sugerujący, aby nie uchwalać nowej ustawy, a zostawić wszystko tak jak było. Ustawa jeszcze nie uchwalona, trwa proces legislacyjny, wszystko jeszcze może ulec zmianie, a Unia za pomocą Rady Europy już nam mówi co mamy robić. Niesłychana rzecz!
Ledwo Komisja Wenecka wyjechała a już w parlamencie europejskim uchwalono rezolucję o braku praworządności w Polsce. Znów w rolach głównych nasi opozycjoniści. Osiemnastu poparło tę rezolucję, osiemnastu posłów, którzy po raz wtóry opluli nasz kraj i zbytnio bym się temu nie dziwił, ale gdy zagłosował pan Miller za tą rezolucją, to opadły mi ręce. Stary komuch, który jeszcze parę lat temu (będąc w Polsce) dość dobrze mówił o naszym kraju, po uzyskaniu mandatu europejskiego zmienił nagle zdanie. Przeobrażenie niczym u kameleona.
W tym samym czasie rozpoczyna się debata nad unijnym budżetem, wspaniała pożywka dla opozycji, która nie przegapiła tej okazji. Posypały się oskarżenia i kolejne donosy na Polskę, w kraju rozpoczęto histeryczne wycie, że Unia odbierze nam dopłaty i obejdziemy się smakiem, patrząc jak inni dzielą się naszymi pieniędzmi. Chcieli by tego, ale droga opozycjo, nic z tego. Wystarczy nasz głos sprzeciwu i wszystko zaczyna się od nowa, a wam w niesmak usłyszeć to. Strach jednak w części społeczeństwa zasiany, teraz trzeba żmudnie tłumaczyć tym "tłumokom" z opozycji, że to nieprawda. Oni wiedzą o tym, ale robią swoje, czym gorzej w Polsce tym lepiej dla nich i ich sojusznikom w Unii.
Wreszcie do tego wszystkiego włączyła się Rada Europy, nic nie znaczące ciało, ale siejące zamęt i bałagan w niektórych państwach, tym razem trafiło to na Polskę. Przedstawiciele czterdziestu siedmiu państw w tym Rosji i Turcji oceniali naszą praworządność w naszym kraju, pomagali im w tym nasi wojownicy z opozycji. Znów wiedli prym w dyskusji atakując bezpardonowo nasz kraj i społeczeństwo. Dlaczego oni mają jeszcze prawo wjazdu do Polski, to osobna rzecz. Dla zdrajców, podżegaczy nie powinno być takich ustępstw. Wiadomo było, że to głosowanie przegramy i przegraliśmy, a ja się dziwię, skąd ci wszyscy uczestnicy tej debaty wiedzieli i wiedzą co dzieje się w naszym kraju. Byli tutaj? Mieszkali choć ze dwa tygodnie i przyjrzeli się naszemu życiu? Znów wszystko oparte na donosach takich posłów jak Gasiuk, Śmiszek. Uchwalili rezolucję, a oprócz tego monitorowanie naszego państwa przez osoby pochodzące np. z Rosji. Niepojęte do czego doprowadzają nasi polityczni zdrajcy.
I na koniec tego wszystkiego przyjechała pani wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej pani Jourowa. Ona też chciała zobaczyć jak my łamiemy praworządność, jak nas biją, poniewierają, wsadzają do więzień. Co tam Francja, co tam Hiszpania, tam się łagodnie obchodzą z ludźmi, a u nas? Strach wyjść na ulicę, bo burdy, bo policja, bo pisowskie bojówki, nic tylko siedzieć w domu i modlić się o pomoc naszej kochanej Unii. Tylko ona może nas wyzwolić od zbuntowanego pana Ziobry, który będzie sam nas sądził, a jak nie da rady, to weźmie sobie do pomocy swoich wiceministrów. Jaki przekaz zawiezie pani Jourowa do Brukseli? Chyba wszyscy dokładnie wiemy, nie potrzeba słuchać innych, wiemy, że Unia nie popuści, ale Unia też dowiedziała się, że my też nie odpuścimy.
I zupełnie na koniec, gdyby Jourawa troszeczkę odpuściła to, Unia ma w zanadrzu jeszcze jeden argument wyssany z palca. Przekop Mierzei Wiślanej...Dość! Dość! Uf... muszę odetchnąć... (t.m.i.)
A wszystko zaczęło się od najazdu Komisji Weneckiej. Jak zwykle sprowadziła ją opozycja, a właściwie komendant senatu profesor koperciarz pan Grodzki. Miały odbyć się rozmowy, dyskusje, ale nic takiego się nie wydarzyło, komisja przyjechała, siadła na ustalonych miejscach w sali, wyciągnęła swoje papiery i zaczęła odczytywać wcześniej napisane referaty. Tak, te referaty musiały być wcześniej napisane, bo jak można coś stwierdzić bez zapoznania się ze sprawami, które mieli sprawdzać. Aby było ciekawiej i śmieszniej, komendant senatu, posiedzenie zaczął prowadzić w języku ... angielskim. Zapomniał do cholery ciężkiej gdzie się znajduje i co reprezentuje? Przypomnę mu: "Polacy nie gęsi, swój język mają". Przyjezdni goście wygłaszali swoje mowy, tak prawdę powiedziawszy nie wiem do kogo, bo na sali zabrakło wiele osób, osób, które tam powinny być. Nie zaprosił ich komendant, bał się, że powiedzą to, co on i komisja nie chciała usłyszeć. W międzyczasie przyszedł list z Rady Europy, sugerujący, aby nie uchwalać nowej ustawy, a zostawić wszystko tak jak było. Ustawa jeszcze nie uchwalona, trwa proces legislacyjny, wszystko jeszcze może ulec zmianie, a Unia za pomocą Rady Europy już nam mówi co mamy robić. Niesłychana rzecz!
Ledwo Komisja Wenecka wyjechała a już w parlamencie europejskim uchwalono rezolucję o braku praworządności w Polsce. Znów w rolach głównych nasi opozycjoniści. Osiemnastu poparło tę rezolucję, osiemnastu posłów, którzy po raz wtóry opluli nasz kraj i zbytnio bym się temu nie dziwił, ale gdy zagłosował pan Miller za tą rezolucją, to opadły mi ręce. Stary komuch, który jeszcze parę lat temu (będąc w Polsce) dość dobrze mówił o naszym kraju, po uzyskaniu mandatu europejskiego zmienił nagle zdanie. Przeobrażenie niczym u kameleona.
W tym samym czasie rozpoczyna się debata nad unijnym budżetem, wspaniała pożywka dla opozycji, która nie przegapiła tej okazji. Posypały się oskarżenia i kolejne donosy na Polskę, w kraju rozpoczęto histeryczne wycie, że Unia odbierze nam dopłaty i obejdziemy się smakiem, patrząc jak inni dzielą się naszymi pieniędzmi. Chcieli by tego, ale droga opozycjo, nic z tego. Wystarczy nasz głos sprzeciwu i wszystko zaczyna się od nowa, a wam w niesmak usłyszeć to. Strach jednak w części społeczeństwa zasiany, teraz trzeba żmudnie tłumaczyć tym "tłumokom" z opozycji, że to nieprawda. Oni wiedzą o tym, ale robią swoje, czym gorzej w Polsce tym lepiej dla nich i ich sojusznikom w Unii.
Wreszcie do tego wszystkiego włączyła się Rada Europy, nic nie znaczące ciało, ale siejące zamęt i bałagan w niektórych państwach, tym razem trafiło to na Polskę. Przedstawiciele czterdziestu siedmiu państw w tym Rosji i Turcji oceniali naszą praworządność w naszym kraju, pomagali im w tym nasi wojownicy z opozycji. Znów wiedli prym w dyskusji atakując bezpardonowo nasz kraj i społeczeństwo. Dlaczego oni mają jeszcze prawo wjazdu do Polski, to osobna rzecz. Dla zdrajców, podżegaczy nie powinno być takich ustępstw. Wiadomo było, że to głosowanie przegramy i przegraliśmy, a ja się dziwię, skąd ci wszyscy uczestnicy tej debaty wiedzieli i wiedzą co dzieje się w naszym kraju. Byli tutaj? Mieszkali choć ze dwa tygodnie i przyjrzeli się naszemu życiu? Znów wszystko oparte na donosach takich posłów jak Gasiuk, Śmiszek. Uchwalili rezolucję, a oprócz tego monitorowanie naszego państwa przez osoby pochodzące np. z Rosji. Niepojęte do czego doprowadzają nasi polityczni zdrajcy.
I na koniec tego wszystkiego przyjechała pani wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej pani Jourowa. Ona też chciała zobaczyć jak my łamiemy praworządność, jak nas biją, poniewierają, wsadzają do więzień. Co tam Francja, co tam Hiszpania, tam się łagodnie obchodzą z ludźmi, a u nas? Strach wyjść na ulicę, bo burdy, bo policja, bo pisowskie bojówki, nic tylko siedzieć w domu i modlić się o pomoc naszej kochanej Unii. Tylko ona może nas wyzwolić od zbuntowanego pana Ziobry, który będzie sam nas sądził, a jak nie da rady, to weźmie sobie do pomocy swoich wiceministrów. Jaki przekaz zawiezie pani Jourowa do Brukseli? Chyba wszyscy dokładnie wiemy, nie potrzeba słuchać innych, wiemy, że Unia nie popuści, ale Unia też dowiedziała się, że my też nie odpuścimy.
I zupełnie na koniec, gdyby Jourawa troszeczkę odpuściła to, Unia ma w zanadrzu jeszcze jeden argument wyssany z palca. Przekop Mierzei Wiślanej...Dość! Dość! Uf... muszę odetchnąć... (t.m.i.)