Każdy, albo prawie każdy w dyskusjach o sądach, mówi, że trzeba zreformować tak, aby rozprawy były krótsze, opłaty niższe i sprawiedliwe były wyroki. Te dwa pierwsze postulaty można zrobić szybko, o wyrokach nie chciałbym w tej chwili mówić. Mówią wszyscy politycy, ale żaden nie potrafi, albo nie chce powiedzieć jak to zrobić.
Podam wam dwa przykłady z mojego spotkania z sądem, jeden to sąd olsztyński, drugi wrocławski. Najpierw ten wrocławski.
Jestem jednym z ośmiu świadków w pewnej sprawie, stawiłem się punktualnie na rozprawę wraz z sześcioma pozostałymi świadkami. Zabrakło jednego. Na sali rozpraw gdy pani sędzia sprawdzała obecność, adwokaci oskarżonego postawili wniosek, aby odroczyć sprawę z uwagi na brak jednego świadka. I jak myślicie, jak postąpiła sędzina? Otóż ku wielkiemu zaskoczeniu adwokatów, sędzia nie odroczyła sprawy, przesłuchała nas świadków i więcej już nie byłem wzywany. To mi się podobało, bo nikt chyba nie lubi wchodzić do gmachu sądu wrocławskiego przy ul. Podwale.
Drugi przykład jest zupełnie odmienny od tego który opisałem. Sprawa w Sądzie Rejonowym w Olsztynie, sprawę też prowadzi pani sędzia, dodam dość młoda, a może tylko tak mi się wydawało? Zaznaczę, że na tę rozprawę przylatywałem aż z Aten i moją wolą, moim marzeniem było, aby to skończyło się szybko. Niestety!
Pierwszy mój przylot do sądu, uzmysłowił mi, że to się tak szybko nie zakończy jak bym sobie tego życzył. Na rozprawę nie przybyła jedna osoba, która w zasadzie nic nie wnosiła do sprawy i można było z powodzeniem wykluczyć ją z rozprawy. No, ale tak nie wolno. Nie przyjechała z Warszawy, ja przyleciałem z Aten i rozprawa na "widzimisię" pani sędzi została odroczona aż o trzy miesiące. Nadmienię, że żadna ze stron nie miała adwokatów, którzy by to proponowali, pani sędzia sama zadecydowała. Na nic się zdały moje tłumaczenia, wyjaśnienia, prośby, nieugięta była sędzina. Wracałem zły do Aten.
Po trzech miesiącach znów zawitałem do Olsztyna i ta sama sytuacja, nie ma świadka z Warszawy, kolejne trzy miesiące oczekiwania na kolejną rozprawę. Całość sprawy stoi w miejscu, ani o centymetr się nie posunęła naprzód, co będzie dalej?
Na kolejną rozprawę, policja doprowadziła opornego świadka z Warszawy. Myślałem, że sprawa tym razem ruszy z miejsca... Niestety! Jeden ze świadków zażyczył sobie biegłego i... sprawa odroczona o kolejne cztery miesiące tym razem. Zaczynałem wariować, stałem się stałym pasażerem polskiego LOTU, już stewardesy rozpoznawały mnie, one się cieszyły że mają zysk, a ja trzymałem się tylko za kieszeń. Sąd nie zwracał mi za bilety, powiedział, że tańszym środkiem lokomocji mogę przyjeżdżać. I nie trafiło by was?
Wreszcie jest opinia biegłego za którą musiałem również zapłacić, choć to nie ja o niego wnioskowałem. Jest wycena, sprawa rusza, ale tylko na parę minut. W dostarczonej wycenie zauważyłem błąd w wycenie biegłego. Źle pomnożył siedem razy pięć, chyba każdy wie ile to jest, pan biegły jednak nie wiedział. Jemu wyszło 350. Znów sprawa odroczona, znów brak zwrotu kosztów podróży, opinia biegłego wraca do niego, mamy otrzymać nowe wezwania, bo pani sędzia nie wie, kiedy biegły dokona poprawki. Trudno usiedzieć w ławie sądowej, jeszcze trudniej w fotelu samolotu, który "frunie" do Aten. Pani sędzia nie odważyła się poprawić tego błędu, nie wiem czy miała prawo to uczynić, nie powiedziała nam tego. Wystarczyło skreślić ten wynik, wpisać prawidłowy złożyć podpis i przybić pieczątkę. Łatwe? Zrobił to biegły po półrocznym namyśle, a może po nauczeniu się tabliczki mnożenia? Policzył sobie za tę naukę prawie pięćset złotych. Duże pieniądze jak na tamten czas, a zresztą co jest w sądzie tanie? Znów musiałem zapłacić.
Rozprawa trwa, nagle sędzina przypomina sobie o moim wniosku o zwolnienie mnie z kosztów sądowych, wyraża zgodę, na co mój sądowy oponent kwestionuje to. Sprawa odroczona, sędzina wysyła ten wniosek do sądu apelacyjnego, czyli do Sądu Okręgowego w Olsztynie, piętro wyżej. Na orzeczenie czekamy osiem miesięcy, nie jest ono po mojej myśli, sąd oddala mój wniosek o zwolnienie z kosztów. Na kolejną rozprawę nie stawia się mój oponent, znów sprawa odroczona. Tego już było mi za wiele, wybuchnąłem na sali rozpraw, powiedziałem parę słów do prowadzącej, za co o mało nie zostałem ukarany grzywną. Pogadaliśmy jeszcze trochę i znów sprawa odroczona. Tym razem mamy czekać na wyrok. W sumie cała moja sprawa trwała cztery lata, a mogła zakończyć się w przeciągu kilku miesięcy, no góra po roku. Zapłaciłem dwa razy za biegłego, zapłaciłem wspólnie z oponentem koszty sądowe, no i zapłaciłem za moje wycieczki krajoznawcze do Polski, zahaczając po drodze o Sąd Rejonowy w Olsztynie.
Niech mi teraz ktoś powie, że jest długie oczekiwanie na proces, to wyślę go do tego wpisu. Tu nie trzeba żadnej reformy, tutaj trzeba tylko dobrej chęci sędziów do pracy. Nic a nic więcej. Żadne zakazy i nakazy nic tu nie pomogą, od tego są ich koledzy i prezes danego sądu. W zespole powinni pracować zgodnie, a nie stosować strajk włoski jak teraz. Takich spraw jak moja jest tysiące, ale tylko kilka tysięcy ludzi o nich wie. Szkoda!! (t.m.i.)