Po wczorajszych obradach Sejmu, we wszystkich mediach społecznościowych zaczęto pisać o "geście" w wykonaniu pani Lichockiej i o przyznaniu pieniędzy telewizji publicznej. Hejt rozlał się po całej Polsce. Trudno o tym pisać, bo aby cokolwiek napisać o wczorajszych wydarzeniach, trzeba się cofnąć wstecz. I to dobre o kilka lat. Spróbujmy coś przeanalizować. Kiedy ten podział Polaków zaczął się, kiedy zaczęła się mowa nienawiści i kto ją rozpoczął. Wszystkie ugrupowania polityczne oskarżają siebie wzajemnie, ale zacznijmy od dziesiątego kwietnia roku 2010. To jest początek całego zła. Niestety, choć Platforma Obywatelska nie chce się do tego przyznać, to właśnie ona zaczęła.
W tym czasie wróciłem do Polski, o niczym nie wiedziałem, ale kiedy przeczytałem na FB wpisy jakimi mnie uraczono na zwróconą uwagę, to muszę wam się przyznać, że wszystkiego mi się odechciało. Zabolało mnie to bardzo, bo nie było mowy merytorycznej, były wyzwiska i niecenzuralne słowa. Czym ja zawiniłem? Nie znalazłem na to odpowiedzi, zacząłem się jednak uodparniać na tak zwany hejt, już mnie nie ruszały słowa, że jestem trollem, patrzyłem i pisałem.
Fala nienawiści rosła z każdym dniem, przypomnijcie sobie obrady sejmu w tamtym okresie, potraficie cofnąć się wstecz? Zresztą czy trzeba cofać się tak daleko? Na każdym posiedzeniu słyszymy słowa wulgarne, buczenie, krzyczenie, przerywanie, tupanie nogami i wywieszanie transparentów. Powiedzcie, że to robi opozycja, to was zakrzyczą. A te słowa z mównicy skierowane do premiera, ministrów, czy zwykłych posłów, te gesty, to grożenie ręką, to są gesty przyjaźni i szacunku? Słowa miłości płynące cichą muzyką do naszego organu słuchu? Ile można wytrzymać, ile można utrzymać nerwy na wodzy, to wiedzą tylko ci, do których były skierowane te słowa. Czy to przystoi ludziom kulturalnym zagłuszać gdy przemawia premier, lub minister? Te słowa nienawiści, pogardy, urągające dobremu wychowaniu, bez przerwy przelewały się przez Wysoką Izbę. Nikt tego nie chciał powstrzymać, wręcz przeciwnie, podsycano jeszcze, zwożono ludzi z różnych zakątków kraju, aby zdzierali gardła na demokratycznie wybrany rząd i opluwali go w nikczemnych słowach. Te wiece przed sejmem, nic nikomu nie mówią? Wiele można wymieniać takich sytuacji, albo ostatnie wydarzenia w Pucku, gdzie obrażano naszą głowę państwa. Obrażano nie tylko jego, ale cały majestat prezydencki. Cieszono się z tego i śmiano się na cały głos, pokazywano zdjęcia, udostępniano nagrania z wulgarnym słowami, śmiano się. Delikatnie powiem, że robiła to opozycja. Wyżywała się wszędzie, gnoiła wszystkich, kto źle o nich napisał, w studiu TVN śmiano się i cieszono jak dzieci. Robili to ludzie na stanowiskach, dziennikarze, sędziowie, politycy, a nawet profesorowie (?) I wreszcie przyszedł (nie wspominam o senacie) wczorajszy dzień, najpierw bitwa o dwa miliardy złotych, które poszły według opozycji, nie tam gdzie powinny i ten gest pani Lichockiej. Kiedy czytałem dzisiaj wypowiedzi zwykłych ludzi, to nie mogłem uwierzyć, że pisali to polscy obywatele. Ileż złości, wulgaryzmów, zacietrzewienia było w każdym napisanym zdaniu. Przekleństwa, wyzwiska ludzi, którzy mówią, że są wykształceni. Może i są, ale co to były za szkoły, że nie nauczyły ich choć podstaw kultury, tej codziennej, nie tej od święta, gdzie w blasku fleszy udajemy ludzi kulturalnych. Tu wychodzi prawdziwy obraz naszego społeczeństwa i to społeczeństwa tak zacietrzewionego, tak zbałamuconego ideologią partyjną, że nie idzie im cokolwiek powiedzieć, od ich głów odbijają się słowa, które powinny dotrzeć. Powinni przemyśleć, ocenić, zastanowić się, bo być może przeciwnik w dyskusji ma rację, porównać i wówczas spokojnie wyrazić swój pogląd. Czegoś takiego nie ma. Hejt, hejt i tylko hejt. Płaczą, że przez te dwa mld umrze całe pokolenie Polków, ale już nie przyjmują do wiadomości, że gdyby tak rządy PO-PSL nie wyprowadziły tych 260 mld, to w tej chwili bylibyśmy krajem, z najlepszą służbą zdrowia. Tego nie przyjmują do wiadomości. Nie przyjmują do wiadomości, że to właśnie ówczesny minister zdrowia, pan Arłukowicz skazał nas na powolne konanie, nie reformując nic i nie inwestując. Lepiej i łatwiej było zamykać szpitale, niż przyjmować pacjentów do nich. Mam taki mały apel do tych krzykaczy i tych wyzywających każdego, cofnijcie się wstecz o parę lat, oceńcie tamte rządy, porównajcie i dopiero coś mówcie. Ale spokojnie i z kulturą, bez wyzwisk. (t.m.i.)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz