Obserwatorzy

piątek, 18 października 2019

"A MOŻE TU JEST LEPIEJ?"(1) - 18.10.2019. (419)

Kilka dni wcześniej pisałem jak przyjęty zostałem w szpitalu wojewódzkim we Wrocławiu, ale mało kto z was uwierzył mi, że można być obsłużonym szybko, sprawnie i dobrze. Powiedziałem wówczas, że przedstawię wam inną sytuację jaką przeżyłem, i to zamierzam uczynić dzisiaj. Porównajcie sobie i oceńcie te dwie sytuacje. Nie mówię, że wszędzie jest dobrze, że wszędzie jest źle, ale...
(...) Ze spuchniętą lewą nogą (poniżej kolana) zgłosiłem się do Szpitala Powiatowego w Grajewie, przed godziną dziesiątą. Szpital ładny, przestronny, odnowiony, a właściwie przerobiony, świeci czystością i jasnością, ładnymi korytarzami, jednak z dużą ilością zakamarków - łatwo pobłądzić. Udałem się prosto na SOR, czyli na Szpitalny Odział Ratunkowy szukając tam pomocy i diagnozy mojej chorej nogi. Dotarłem tam i zaczęło się...
Nie ma lekarza, są same pielęgniarki, bodajże trzy, siedzą sobie spokojnie przy kawce w niewielkim pokoiku. Reagują nerwowo na moje prośby o zbadanie mnie przez lekarza, którego nie ma. Odział Ratunkowy, a nie ma lekarza, będzie dopiero po godzinie piętnastej. Boże, to przecież jeszcze cztery godziny czekania, można umrzeć, tu w szpitalu, tu na SOR-ze i nie doczekać się zbadania chorej nogi. Przestałem się dziwić pogłoskom, że ludzie umierają na takich oddziałach, no ale skoro znikąd nie ma pomocy, to takie są później skutki.
Nie rezygnuję, naprzykrzam się, w końcu pielęgniarki kierują mnie do ogólnej rejestracji chorych. Przestronny hol i trzy panie urzędujące za szklaną szybą, obsługuje jednak tylko jedna, pozostałe wpatrzone w ekran komputera coś tam piszą. Dobrze, że nie ma ludzi (moje zdziwienie), szybko spisuje moje dane, nie zapominając o pytaniu :"co ja tu robię". Nie wiem czy panią rejestratorkę usatysfakcjonowała odpowiedź, że jestem na wakacjach, skierowała mnie jednak do chirurga, który przyjmował kilka metrów dalej. Poszedłem. Pokazałem chorą nogę, podałem liczne historie moich chorób (może coś znajdzie na moją nogę) i cierpliwie czekałem.
Niemłody już chirurg z daleka spojrzał na nogę i skierował mnie do lekarza rodzinnego, który ma mnie leczyć, który wykona stosowne badania, Na moje wypisy z innych szpitali nawet nie spojrzał, nie chciało mu się rozwiązywać dość opasłej teczki. Próbowałem dyskutować, ale nie miałem żadnych szans. "Pójdzie pan do rodzinnego i wszystko załatwi, ja tu niczego nie widzę." Nawet nie dotknął mojej nogi, widać polegał na swoim sokolim wzroku.
Rad nie rad, wróciłem na feralny SOR. Znów utarczki słowne z pielęgniarkami, znów bez rezultatu.. "Lekarz będzie o godzinie piętnastej? - tylko te słowa słyszałem.
O godzinie czternastej przebadała, a raczej porozmawiała ze mną lekarka z oddziału wewnętrznego, która znalazła się przypadkowo na SOR-ze. Za ten wyczyn, młoda lekarka została skarcona przez kierowniczkę SOR-u. Przeprosiłem młodą lekarkę za to zajście, czy poprawiło to jej humor? Nie wiem, ale powiem wyprzedzając fakty, że owa "skarcona" lekarka leczyła mnie później na oddziale wewnętrznym grajewskiego szpitala.
Póki co czekałem na lekarza dyżurnego, który zjawił się około godziny 17-tej. Byłem u kresu sił, samochód, który mnie przywiózł odesłałem i tak nadużyłem zaufania sąsiadki, która mnie tu przywiozła i czekała tyle czasu na finał mojego badania.
Dyżurujący lekarz nie poradził sobie (był to emerytowany lekarz, który dorabiał sobie dyżurami, a który spóźnił się prawie dwie godziny) i na pomoc wezwał kolegę z oddziału chirurgicznego. Znów oględziny, znów badanie, a mnie zaczyna brakować tlenu. Poprosiłem o niego! Wielce zdziwiona pielęgniarka moją prośbą, założyła na mój palec "pulsometr", który pokazał 90% tlenu w moim organizmie. "Wszystko w normie" - zawyrokowała, ale na moją usilną prośbę podała mi tlen ze stojącej dużej butli, przypominającą butlę z acetylenem, potrzebną dla spawaczy. Szkoda, że pani pielęgniarka nie zna mojej choroby, gdyby ją znała, wiedziałaby, że mnie podaje się tlen przy wskaźniku 95% na pulsometrze. Nie wnikajmy już w to, po medytacjach dwóch lekarzy zostałem skierowany na oddział chirurgiczny, celem leczenia nogi.
Wejście na wspomniany oddział i jego widok, o mało co nie zwalił mnie z nóg. Korytarz wąski, ciasny, ciemny (mimo oświetlenia) po podłodze przeplatają się jakieś kable, węże, rury. Moja sala fatalna, tylko dwa łóżka, a przejście do okna obok nich tak małe, że ktoś potężniejszej budowy ciała, miałby trudności z dostaniem się do łóżka stojącego przy oknie. Nie ma dzwonka alarmowego, nie ma tlenu, nie ma ubikacji. Owszem, jest ubikacja, mieści się na końcu korytarza zawiera dwie kabiny i dwie umywalki. Nie ma pisuaru, a mężczyzn i kobiet dużo, czy te dwie kabiny wystarczą dla tylu pacjentów?
Pielęgniarki jak zwykle nieprzystępne, opryskliwe, nie odpowiadające na moje pytania dotyczące leków, wysyłają do lekarza. Szlag by to trafił, przecież ja nie znam lekarza prowadzącego mnie, a lekarstwa przyjmuję, chcę wiedzieć co mi podają.
Pierwszy dzień minął mi na szukaniu tlenu, znalazłem go w gabinecie zabiegowym. Zaczynam pobierać życiodajny gaz, ale co chwilę muszę przerywać, gdyż odbywa się planowy opatrunek.
Wychodzę, przychodzę, kręcę się po korytarzu, sali. Znikąd pomocy. Starsza pielęgniarka (czy ona nie powinna być na emeryturze?) tak zakłada mi weflon, że moja ręka przedstawia jedną wielką  ranę. Nie może wkłuć się w żyłę, a przecież one u mnie są na wierzchu, aż niektórzy dziwią się, że mam takie duże żyły. Nie dla tej pielęgniarki. Biorę antybiotyk, nie znam nazwy, nie wiem na co działa, pielęgniarki nie wiedzą, ledwo wymawiają jego nazwę. Coraz mniej mi się tu podoba. Z nogą nic nie robią, ani prześwietlenia, ani USG. Dokąd to będzie trwało?
We wtorek, a więc na drugi dzień, ordynator oddziału wypisuje mnie do domu, tak bez niczego, tak sobie, myśli, że ja jestem z Grajewa. Panie ordynatorze, ja mam daleko do domu, nie można mnie wypisać tak sobie, o której godzinie panu się podoba. Czym ja dostanę się do domu? Samolotem? Ordynator zaoferował swoje usługi jako prywatny kierowca, oczywiście odwiezie mnie, ale prywatnie i prywatnym samochodem. Dodatkowy zarobek lekarza? Autobusu nie ma, pociągu też... (...)
(Na razie przerwę, jutro dokończenie artykułu, trochę jest tego pisania i nie chciałbym was zanudzić, ale już na podstawie tego można wyrobić sobie jako takie zdanie na temat tego i innych szpitali, które na pewno znacie, być może z własnego doświadczenia) 
(t.m.i.)

czwartek, 17 października 2019

" W ODPOWIEDZI NIEKTÓRYM..." 17.10.2019. (418)

Czytają ludzie moje artykuliki, odpisują na nie, dyskutują i jak zwykle bywa w takich przypadkach, obrażają mnie, a niekiedy i innych, którzy podzielają moje zdanie, moje poglądy. Wydaje się co niektórym, że im wszystko wolno, że na wszystko mają patent, że "pozjadali" wszystkie rozumy, jak to powszechnie się mówi i tylko oni mają rację i tylko ich należy słuchać.
Kilka dni temu odbyły się wybory, dyskusja trwa nadal, jedni do drugich mają pretensje, a ja dziwię się, bo nie rozumiem o co! Niektórzy mają pretensje do tych co mieszkają poza granicami kraju, że biorą udział w wyborach, że mieszają się w sprawy tych, którzy siedzą na swoich włościach w Warszawie, Poznaniu, czy gdzieś na dalekim zadupiu. Z kolei ci co wyjechali, oburzają się na tych pierwszych, że nie mają prawa dyskredytować tych co opuścili nasz kraj, bo niby dlaczego nie mają głosować, skoro są Polakami i mają konstytucyjnie zagwarantowane prawo głosu. No właśnie, dlaczego nie mają głosować?
Może za rok wrócą, może za dwa, albo trzy, może się zdarzyć, że w ogóle nie wrócą? Czy takim ludziom mamy odbierać prawo wyborcze? Dlaczego? Czy to inna nacja? Czym się różnią od nas. A dlaczego mamy odbierać im głos, skoro mają tutaj rodzinę, znajomych, przyjaciół. Kto nam dał takie prawo decydowania o tym. Prym w tym wiodą ludzie z dużych miast, którzy nagle, ni stąd ni zowąd, stali się jakimiś ważnymi osobistościami, wyrażając i narzucając wolę innym. Zaglądam nieraz w życiorysy takich ludzi (na tyle na ile pozwala FB) i dowiaduję się, że nie są takimi panami, za jakich się podają, są zwykłymi prostymi ludźmi pochodzącymi często z zapadłych wiosek, lub malutkich miejscowości. Wyjechali do miasta, rodzice ich urządzili, stali się przysłowiowymi "słoikami", wpadli w nurt życia w wielkim mieście, zapomnieli o pochodzeniu, swojej miejscowości, znajomych, niekiedy i o swojej rodzinie. W wykupionych za krwawicę rodziców mieszkaniach, przyjmują rdzennych mieszkańców, którzy za pośrednictwem swoich rodziców coś znaczą w elicie sędziów, prokuratorów, adwokatów. Nie skalali się żadną pracą, żyją z dnia na dzień, zmieniają jak rękawiczki nie tylko miejsca w kawiarniach, czy restauracjach, ale także znajomych. Przyjaciół nie mają i nigdy ich mieć nie będą, bo w takiej grupie nie ma na tego rodzaju sentymenty miejsca. Tu jest twarda walka o miejsce w hierarchii, o miejsce w szeregu, tu trzeba walczyć. czym więcej krzyczysz, czym więcej obrażasz władzę i zwykłych poczciwych ludzi, tym więcej w ich mniemaniu znaczysz. Daleko masz takich ludzi, którzy wyjechali z ojczyzny z różnych powodów, gardzisz nimi i poniżasz, a czym boleśniej to robisz, tym większy poklask uzyskujesz wśród swoich kumpli. Kopiesz ich, szydzisz, a tak naprawdę niczym się od nie różnisz, mama i tata dali ci to, czego oni nie mają, czego teraz muszą się dorabiać z daleka od kraju i z utęsknieniem czekają na powrót do swoich bliskich. Czy wrócą? Jedni tak, drudzy nie i to jest normalne, prawidłowe, bo każdy ma prawo robić to, na co ma ochotę. Ale są pewne granice, których niektórzy nie przekraczają i nie chcą jej przekraczać. Dla innych nie ma tego, nie ma zakazu, wszak to jest inna elita, inna grupa, samozwańcza bo samozwańcza, ale elita. Im wolno wszystko, obrażać, wyzywać innych, lżyć i kopać leżącego, nie pozwalając mu na obronę. Gdy to próbują robić, wywalają ich ze swoich grup społecznościowych, niszczą na FB, śmiejąc się przy tym od ucha do ucha. Mają przednią zabawę. Masz robić to co oni, należeć do tego a nie innego ugrupowania, albo won z kraju. Taką "wyhodowaliśmy" sobie młodzież, takich mamy następców, z takimi przyjdzie nam obcować. Szkoda mi takich ludzi, bo życie ich nic nie nauczyło, oni nic nie umieją, nic nie rozumieją, a dać im tekst do przeczytania, to czytają tylko to, co chcą, co dla nich jest wygodne, co im jest potrzebne. Później mając w zanadrzu dwa wyrwane słowa, sieją zamęt i zgorszenie, poniżając daną osobę. Ataki są wściekłe i zajadłe, poczytajcie, posłuchajcie takich ludzi, a zobaczycie prawdziwy obraz przeciętnego Polaka. I kim my mamy się szczycić, no kim? Dobrze, że mamy jeszcze garstkę ludzi, którzy godnie nas reprezentują na arenie międzynarodowej, zmieniając nasze "paskudne" obrazki, w jeden przyzwoity duży obraz. Walka trwa i trwać będzie, bo jest podsycana przez ludzi łaknących władzy, którzy zrobią wszystko, aby ponownie po nią sięgnąć. Głupota ludzka nie ma granic, dawniej to pojęcie nieznane, teraz widoczne wszędzie i niestety stosowane wszędzie. Brak honoru, przyzwoitości, szacunku dla innych, powoduje skrajny podział wśród nas. Czy tego chcieli nasi ojcowie? Nasi bohaterowie, którzy oddawali życie za nas, bo chcieli abyśmy byli tacy jak oni? Nie staliśmy się tacy, nie szanujemy ich życia, depczemy ich szczątki wyśmiewając ich czyny. Czy przyjdzie nam kiedyś zapłacić za to? Z pewnością tak, będziemy chcieli nawrócić się, ale dla wielu będzie na to za późno. Zginiemy marnie w zapomnieniu, nikt o nas nie wspomni, tak jak i my nie wspominamy ich. (t.m.i) 

środa, 16 października 2019

"Z CHAMA NIE BĘDZIE PANA" - 16.10.2019. (417)

Tak mówi polskie przysłowie i to sprawdza się w życiu. Mamy trzeci dzień po wyborach, a "Król Europy", Przewodniczący Rady, ani myśli pogratulować PIS-owi zwycięstwa w wyborach. Dyplomata z Bożej łaski, czy tak powinien postępować prawdziwy dyplomata, człowiek honorowy i uczciwy? Najwięksi wrogowie składają sobie gratulacje, życzenia, tak przewidują protokoły dyplomatyczne i to czynią różni ludzie. Nie czyni tego tylko Donald Tusk. Na kogo on się obraził, na Kaczyńskiego, rząd, czy zwykłych ludzi. Na mnie się obraził? Za to, że głosowałem tak jak pozostałe osiem milionów Polaków za PIS-em?
Wielu Polaków na forach społecznościowych ma za złe, że przebywający poza krajem ludzie, głosują w wyborach. Różne padają argumenty i różne słowa, padają bardzo wulgarne wypowiedzi, z których ogólnie wyłania się stwierdzenie, że nie chcą aby nasza Polonia głosowała i brała czynny udział w życiu naszego kraju. Dlaczego tak mówią? Zastanawiam się nad tym, zastanawiam się dlaczego używają takiego wulgarnego słownictwa, co im zawinili ci ludzie, którzy w tej chwili przebywają z daleka od kraju. Wchodzę na ich profile i widzę samych wykształconych ludzi, jeden po studiach, drugi, trzeci po jakiejś tam aplikacji, sami menadżerowie pracujący w zagranicznych firmach, których nazwy trudno wymienić, tak są złożone i to właśnie oni tak bluzgają tym słownictwem. Zwykłego poczciwego ciężko pracującego "robola", nie uświadczysz. Sama elita i towarzyska śmietanka, przytakująca sobie po każdym obraźliwym wpisie. Dlaczego nic nie napiszą o panu Tusku, jakby nie było on też czasowo (a może na stałe) przebywa na obczyźnie. On może wtrącać się w krajowe sprawy, głosować, a zwykły człowiek z małego miasta, czy małej wioski już nie może tego robić? Takich "panów" mamy w kraju? Tak się podzielili i tak się zorganizowali, że myślą, że wszystko im wolno? A co ty panoczku i paniusiu reprezentujesz sobą, szkoły masz? Jakie? Prywatne kursy, za które zapłacili twoi rodzice? Nie wyrzucili cię z tej szkoły, przepuszczali cię z klasy do klasy, z semestru na semestr, bo brali za ciebie dotacje, pieniądze były ważniejsze niż twoja nauka i twoja wiedza. A teraz wymądrzasz się, próbując "gnoić" innych ludzi, często bardzo skromnych i uczciwych.  Wstyd.
Inna grupa ludzi, tym razem tych, którzy przebywają na obczyźnie też nie szczędzi ciętego słownictwa dla tych, którzy mają odmienne zdanie od nich, dotyczące naszego życia w Polsce. Z kolei oni mają nam za złe, że nie wybraliśmy tych, których oni by chcieli. Zarzucają nam tu w kraju, że jest nam źle, że mamy biedę, że sprzedaliśmy się za pięćset złotych i popadamy i popadniemy w skrajną nędzę. Droga Polonio Grecka, martwicie się o nas, wmawiacie nam, że PIS doprowadzi kraj do ruiny, było tak dobrze, a teraz z kraju zrobi się ruina. Zapytam się was delikatnie, kiedy wyjechaliście z Polski do tej "bogatej" Grecji, za panowania PO, czy PIS. Tak dobrze wam w tej Grecji, mam powiedzieć co wy tam robicie, co robią Polki w Niemczech, czy w innych krajach? Nie powiecie nigdy, że podcieracie tyłki tamtym ludziom, że na kolanach szorujecie ich podłogi i usługujecie im jak dawni niewolnicy usługiwali swoim panom. Czy nie lepiej wrócić i pracować tutaj w swoim kraju? Zaręczam was, nikogo tutaj nie biją, nikomu nic nie zabraniają, możecie robić i mówić, co tylko chcecie. Nie słuchajcie TVN-u i Gazety Wyborczej, przyjedzcie, zobaczcie, popytajcie. Demokracja kwitnie na całego, można krzyczeć i strajkować ile tylko będziecie chcieli i gdzie chcieli. Złotówka, nasz pieniądz, też jest warty oszczędzania go, lepiej stoi niż to wasze euro, też można kupić dużo towarów. A pensje?  Widzicie ilu Polaków jako turystów przyjeżdża do Grecji, gdyby nie było ich stać, nie widzielibyście naszych rodaków przez długie lata. Przede wszystkim nie obrażajcie tych, którzy mają odmienne zdanie od waszego, uszanujcie ich poglądy, a nie tylko wulgaryzmami chcecie go zdyskredytować. Czy chcecie iść śladami pani Jandy, która porównuje wyborców PIS do prostytutek? Mam przytoczyć innych? Chyba wystarczy to jedno nazwisko.
Kończąc, jeszcze raz powiem, z chama nikt nie zrobi pana.
(t.m.i.)

wtorek, 15 października 2019

"ZWYCIĘSTWO I CO DALEJ...? " - 15.10.2019. (416)

No właśnie, co dalej? Po wczorajszym , w miarę spokojnym dniu, dzisiaj już od rana uaktywnili się "wielbiciele" opozycji i obrońcy Polski. Sypią się jak dawniej niewybredne posty, zaczyna powracać język pogardy i nienawiści. Porażka odchodzi w zapomnienie, zaczyna się normalny dzień, dzień który znamy z przeszłości. Nie ma zastanowienia po stronie opozycji, jest w zasadzie coś innego, powolutku wychodzi wściekłość z tych, co przez cztery lata byli w opozycji i szkodzili zarówno Polsce, jak i jej mieszkańcom. Odbili senat i już zapowiadają destrukcję władzy, a zaślepienie i żądza zemsty tak ich zaślepia, że zapominają o jednym. Senat w zasadzie nic nie może za wyjątkiem spowolnienia w uchwalaniu ustaw. Każde veto senatu, można obalić zwykłą większością sejmową. A czy opozycja pomyślała o tym, że jest takie zjawisko jak przechodzenie z jednej partii do drugiej? Nie pochwalam tego, ale niestety tak jest i może to zdarzyć się w każdej chwili i pozbawić opozycję większości w senacie.
Jeżeli chodzi o zwycięzców, to nie przewiduję na początku kadencji żadnych poważnych i strategicznych ruchów. Strona rządowa nie może sobie pozwolić na to, co zapowiadało w kampanii wyborczej, a przynajmniej nie teraz, a więc reformy o znaczeniu strategicznym. Zbliżają się wybory prezydenckie i każdy nierozważny ruch, każda niepopularna decyzja, może wpłynąć negatywnie na te wybory, a PIS ma czego bronić. Rozumiem to, wiem, że reformę sądownictwa trzeba odłożyć na kilkanaście miesięcy, aby uspokoić opozycję a przede wszystkim Unię Europejska. PIS nie może od początku kadencji rozpocząć wojny z Unią, a taka na pewno będzie, gdy obóz rządowy przystąpi do obiecanej reformy sądownictwa, na którą czekają miliony Polaków. Zmiany w rządzie?
Będą, ale być może w późniejszym okresie, na razie będą zmiany kosmetyczne.Wywyższony zostanie do rangi wicepremiera dotychczasowy minister Zbigniew Ziobro. Aby udała się reforma, musi nastąpić ten awans. Premier pozostanie na stanowisku i to dość długo, na razie niczym nie zawinił, aby go zmieniać. Zresztą trzeba przyznać, że ze swojej funkcji wywiązuje się znakomicie. Opozycja też nie będzie leniuchować, o nie! Ruszy już niedługo do boju, a na pierwszy ogień pójdą nauczyciele, "uśpieni" na czas wyborów. Znów będzie przepychanka, Bóg raczy wiedzieć o co, bo nawet sami nauczyciele nie wiedzą dokładnie o co chodzi Broniarzowi. Za nimi pójdą inni? Być może, ale do Nowego Roku, nie przewiduję, żadnych poważnych ruchów, opozycja będzie się czaić i rozgrywać swoje "gierki" wewnątrz swojej partii. W sejmie też zaczną się przepychanki, zacznie się walka o przywództwo  w opozycji, gdzie mamy trzech chętnych na to stanowisko. Schetyna, Czarzasty, Zandberg, a i Kosiniak -Kamysz ostrzą sobie "ząbki" na przewodzenie sejmowej opozycji. Kto zwycięży?
Nie zapominajmy, że w Platformie Obywatelskiej za chwilę odbędą się wewnętrzne wybory i nie jest pewne, czy Pan Grzegorz pozostanie na następną kadencję. Ostatniego słowa nie powiedziały kobiety, a jest ich parę w opozycji. Czy z walki zrezygnuje pani Nowacka, Kidawa-Błońska, pani Lubnaeur, czy Kamila Gasiuk słynna "myszka agresorka". Wątpię, aby te panie odpuściły i cicho siedziały, walka więc zapowiada się nie tylko z obozem rządzącym, ale i pomiędzy sobą, a to może być zgubne dla opozycji. 
Kto jest największym przegranym? Oczywiście pan Kukiz, aż dziwię się, że tak dał się wyrolować Kosiniakowi. Został ograny jak junior przez seniora w piłce nożnej. Skoro poruszyłem temat sportowy, to chciałbym podziękować naszym siatkarzom za srebrny medal w Pucharze Świata. Stokrotne dzięki, drodzy siatkarze, daliście nam wiele radosnych chwil i po raz kolejny rozsławiliście nasz kraj na świecie. 
(t.m.i.)

poniedziałek, 14 października 2019

"DLA KOGO RADOŚĆ, DLA KOGO SMUTEK?' - 14.10.2019. (415)

No i wszystko jasne, no prawie jasne, bo wątpię aby coś znacząco się zmieniło w liczeniu głosów. Wygrało Prawo i Sprawiedliwość, to było do przewidzenia (jednak nie dla wszystkich), zastanawiano się tylko nad rozmiarem wygranej. JEST SAMODZIELNA WIĘKSZOŚĆ, można rządzić drugą kadencję.
Kiedy dzisiaj rano wszedłem na strony FB, zdębiałem, po prostu nie wierzyłem, że niektórzy tak przeżywają porażkę Platformy Obywatelskiej. Po prostu rozpacz, płacz i zgrzytanie zębów, pakowanie walizek i zamawianie biletów. Jak to dobrze, że prezydent Trump zniósł wizy do swojego kraju, bo cóż by zrobili ci zrozpaczeni członkowie PO. Teraz mają swobodę wyjazdu, dobry ten wujek zza oceanu, wiedział, kiedy to zrobić.
Przedziwny lament usłyszałem na FB, czy faktycznie tak źle jest w kraju, że nagle tyle ludzi chce wyjechać na obczyznę? Czy tutaj biją i katują ludzi? Zabraniają żyć? Czytając wpisy, odniosłem wrażenie, że tak jest, nie mogłem uwierzyć, a przecież codziennie widzę ludzi, codziennie z nimi rozmawiam, chodzę po ulicach i jakoś nijak mi nie pasuje to do tego platformerskiego lamentu. A cholera z nimi, machnąłem ręką, niech jadą, niech zabierają manatki i jadą do wujka za ocean, albo do dobrej cioci Merkel, do której mają znacznie bliżej. Może tam zaznają szczęścia, może tam będą się byczyć na kalifornijskich plażach, lub pobierać niemieckie dotacje dla uchodźców. Piękna perspektywa nadchodzącego życia, więc zawiedziony wyborco, nie marnuj tej szansy i jedź. Poradzimy sobie bez ciebie, bądź pewny, że nie będziemy za tobą płakać.
Zanim jednak pojedziesz, czy też wyjedziesz, spójrz na mapę Polski, tam nie ma miejsca na Platformę Obywatelka, wszędzie PIS i PIS, a w demokracji trzeba uszanować wolę większości. Rządy nieudaczników definitywnie zakończyły się, PIS znów samodzielnie zacznie kierować Rzeczpospolitą, a my jego wyborcy pomożemy mu w tym. Prawie połowa Polaków oddała głos na tę partię, więc też bierze poniekąd odpowiedzialność za rząd, nie chcemy aby Platforma patrzyła im na ręce, my to lepiej zrobimy, bo mamy do tego mandat.
Wiele można jeszcze pisać, ale czy warto, skoro opozycja poza biadoleniem, Bóg wie na co, nie ma nic do powiedzenia. Teraz powinni zdać sobie sprawę dlaczego tak szybko i bezpowrotnie stracili władzę, ale czy uczynią to? Nic nie wskazuje na to, nadal odgryzają się jak mogą, nadal mają "kosmiczne" plany jak tu odsunąć PIS od władzy. Czy nie pora aby pofolgować i zacząć współpracę z PRAWEM I SPRAWIEDLIWOŚCIĄ?  
(Ciężko pisać tak na gorąco, gdy człowiek ma przed oczami tych płaczących ludzi z opozycji)
(t.m.i.)

sobota, 12 października 2019

"ZAMIAST POLITYKI - NIEWYSŁANY LIST" - 12.10.2019. (414)

W...a  12.01.1965.
                             Witam. No cóż, to mój ostatni list do Ciebie, więcej nie będzie pisanych moich żali. Stało się to, co się stało, mogłem tego się spodziewać, ale czy ja taki mały, marny "gnojek" mogłem połapać się w grze, jaką zastosowałaś w stosunku do mojej osoby? Oczywiście, że nie! Zaślepiony Twoją osobą, nic nie widzący dookoła siebie, patrzyłem w Twój obraz, jak na obraz króla Jagiełły, po zwycięskiej bitwie pod Grunwaldem. Zaślepiony i oślepiony "zwycięstwem" w zdobyciu Ciebie, nie widziałem co dzieje się wokół mojej osoby. A działo się nad wyraz dużo, tylko ja, Hieronim nic nie widziałem, nic nie słyszałem. Nic do mnie nie docierało, choć mówiono wiele i to o konkretnych faktach, a mimo to ja pozostawałem głuchy na te słowa.
Może i dobrze, że nie chciałem nikogo słuchać, przynajmniej przeżyłem cudowne chwile z Tobą, których nawet Ty nie możesz mi ich odebrać. Nie masz takiej mocy, aby sprawić we mnie zmianę abym zapomniał o nas. Tego nie mogę uczynić, wiem, że będziesz chciała wymazać mnie ze swojej pamięci, możesz to uczynić, masz do tego prawo, ale czy będziesz się z tym dobrze czuła? Jakie zachowasz wspomnienia z lat młodzieńczych, no jakie? Szkołę, praktykę, sublokatorkę, paru chłopaków, z którymi chodziłaś na dyskoteki? Tylko tyle? Tylko to zostanie ci na starość i na długie wieczory, kiedy siedząc w ciszy będziesz chciała wrócić do tego, co tak szybko nam uciekło. Co wówczas  wspomniesz? No co? Bo ja w przeciwieństwie do Ciebie zachowałem wszystkie chwile spędzone z Tobą, nawet te złe, nie, nie wyrzucam ich z siebie. Wręcz przeciwnie, spodziewam się, że w przyszłości zaowocują, kiedy ponownie spotkam inną dziewczynę i wówczas może uchronią mnie przed takim końcem, jaki ma miejsce w przypadku nas dwojga. Może nie będę się tak angażował jak teraz?
Nie wiem. Justynko, bardzo mnie zabolały Twoje słowa o mnie, nie zasłużyłem na nie i nie miałaś prawa ich wypowiadać. Czyż tak bardzo mnie znałaś? Sama mówiłaś wielokrotnie, że w ogóle mnie nie znasz i miałaś rację. Ja byłem tu, ty byłaś w moim mieście, daleko, a zarazem blisko, tylko zależy jak dla kogo. Dla mnie byłaś blisko, bo bez przerwy Twoje miejsce było w moim sercu, a to znaczyło, że jesteś wszędzie tam, gdzie i ja. Ty nie przyjęłaś mnie do swojego serca, trudno, moja rozpacz minie, musi. Może jeszcze kiedyś się spotkamy, a może i nie, ale zawsze będę Cię dobrze wspominał, choć prawdę mówiąc, powinienem Twój obraz wyrzucić z serca na śmietnik i nigdy nie spoglądać na miejsce, w którym leży to zdjęcie. Wiedziałaś, że to moja pierwsza miłość, prawdziwa, czysta, niczym nie skalana ani zabrudzona. Nie nauczyłaś mnie niczego, co powinienem zapamiętać i zachować w sobie. Niczego!
Odrzuciłaś ją i podeptałaś, bawiłaś się moim uczuciem jak wyrafinowany zawodnik na boisku, a ja ślepy na wszystko, wierzyłem i nadal wierzę w piękno miłości. Ty nie umiesz tak kochać jak ja, nie będę Cię osądzał, to Twoja sprawa, ale ja nigdy nie zrezygnuję ze szczerego kochania, takiego prawdziwego, naturalnego i opartego na zaufaniu drugiej osoby, osoby obojętnie jakiej, brzydkiej, ładnej, małej czy wysokiej, ale umiejącej i chcącej właśnie takiej miłości, jaką ja jej zaoferuję. Może znajdę jeszcze taką duszyczkę, która pokocha mnie, nie za wygląd, nie za wykształcenie, ale za moją osobowość, moje spojrzenie na świat i to co nas otacza. Może będzie taką romantyczką jak ja?
Czy warto jeszcze coś pisać do Ciebie? Mam żal, zresztą kto go nie ma, gdy rozstanie następuje tak nagle, bez słowa wyjaśnienia, czuję  się oszukany, bardzo oszukany. Ale tak się płaci "frycowe", gdy wchodzi się w dorosłe życie. Jeszcze człowiek nie zadomowił się w nim na dobre, a już dostał porządnego "kopniaka" w pośladek. Czy tak musiało być? Właśnie tego nie mogę zrozumieć i to mnie boli najbardziej. Zły jestem na siebie, na Ciebie i na cały świat. Nie byłem i nadal nie jestem przygotowany na życie w takim dorosłym świecie. Czy zdobywanie doświadczenia musi być takie bolesne? Nie ma żadnej litości? Choć odrobinę?
Justynko, nie będę walczył o Ciebie, choć to pisanie pokazuje zupełnie co innego, ale mówię poważnie - nie będę. Wolę cierpieć, konać, płakać, ale nie będę skomlał przy twoich stopach i prosił Cię o powrót, mam swoją ambicję i swój honor, zniosę ten ból. Będzie z pewnością ciężko, ale sama napisałaś mi w liście, że "czas leczy rany". Tak, to prawda, przeżyłem gorsze tragedie, to przeżyję i to rozstanie, które nie jest tragedią i nią nie może być w moim życiu.
W tym roku kończę szkołę, może wrócę do domu, może wyjadę w świat, może się spotkamy, a może i nie, chociaż ten świat mimo wszystkiego jest jednak mały i wszystko możliwe, że natrafimy na siebie. Będziesz miała odwagę spojrzeć mi w oczy?
 Bo ja tak! Wiele mógłbym jeszcze napisać, ale czy warto? Czy warto pisać do Ciebie to co ja przeżywałem, skoro Ty wszystko wyrzuciłaś z siebie, a ten list wyrzucisz bez żadnych skrupułów do kuchennego kosza na śmieci. Nie chcę pisać, bo pomyślisz, że próbuję przemówić Ci do sumienia, a ja tego naprawdę nie chcę zrobić. Po prostu już nie mógłbym oczekiwać od Ciebie prawdziwej miłości, mimo iż Ty byś zaklinała się na wszystkie świętości, że właśnie ona taka jest. Nigdy nie będzie i choć jestem taki młody, to jednak wiele zrozumiałem. Nauczyła mnie czegoś ta znajomość z Tobą, będę o tym pamiętał, ale będę pamiętał też o wybaczaniu, ale nie Tobie. Może gdybyśmy byli starsi, to wówczas mógłbym wybaczyć Ci tę Twoją grę, bo być może i sam bym w niej uczestniczył. Ale ja nie uczestniczyłem, nie grałem, to mną grano i bawiono się. No cóż, tak bywa w życiu. 
Będę kończył, a na koniec chcę Ci powiedzieć, że nigdy nie wspomnę nikomu o naszej znajomości, a gdy wspomnę, zawsze będę mówił o Tobie dobrze. A Ty o mnie? Będzie Ciebie stać na to, co mnie?
Żegnaj... żegnaj Ty pierwsza moja miłości i kiedyś, kiedyś, wspomnij mnie. Chyba mimo wszystko zasłużyłem na to wspomnienie. Twój, o przepraszam, już nie Twój Hieronim.
W...a 12.01.1965r.
(t.m.i.)

czwartek, 10 października 2019

"WRESZCIE NASTANIE CISZA" - 11.10.2019. (413)

Mamy nagrodę Nobla w literaturze, to już piąta postać polska, odznaczona w dziedzinie literatury. Zaszczytu odebrania tej prestiżowej nagrody dostąpiła pani Olga Tokarczuk. Znana pisarka, ale czy lubiana przez Polaków? Opinie są podzielone, nie wszyscy ją lubią, nie wszyscy czytają jej książki, gdyż autorka kilkoma swoimi wypowiedziami podzieliła Polaków. Jak z tego wynika nie tylko politycy nas dzielą, ale i zdobywcy tak prestiżowych nagród, jak wspomniana autorka. Jej słowa, że Polacy to właściciele niewolników i że Polacy mordowali Żydów, nie napawają niektórych miłością do niej. Ale nie wracajmy do tego, cieszmy się, że mamy kolejną nagrodę i że nagrodę tę zdobyła nasza rodaczka.
Kampania wyborcza zmierza ku końcowi, jeszcze parę godzin i wszyscy powinniśmy zaprzestać pisać o politykach. Czy wszyscy wytrzymają ten nakaz i nie złamią ciszy? Wątpię, każdego roku zdarzają się wypadki łamania, więc dlaczego w tym roku ma być inaczej? Nie będzie i wszyscy z tym się liczymy. Trudna była ta kampania i prawdę powiedziawszy mam jej dość, słyszałem, że w Anglii, dużo ludzi idzie na wybory, ciekawy jestem, czy frekwencja będzie duża czy mała w Grecji, w Atenach. Czy wszyscy poczują się Polakami? Powinni oddać swój głos, aby później nie mówić, że nieodpowiednia partia rządzi krajem. Chcą aby rządzili ich przedstawiciele? Ambasada zaprasza, bo chyba tam będzie urna wyborcza. Naprawdę warto skorzystać z tego zaproszenia i pójść do wyborów, po drodze można wziąć sąsiada, lub sąsiadkę, będzie raźniej.
Rozmawiałem telefonicznie ze znajomym, który mieszka w Londynie i zapytałem go czy idzie na wybory. "Oczywiście, że idę - odpowiedział - muszę, wracam niedługo do kraju i chcę aby rządziła moja partia. Muszę wykonać ten ruch, aby później nie mówić, że nie wybrałem tych co chciałem".
"A ci co nie myślą wracać"? - nieśmiało spytałem. "O, ci to nie powinni się do niczego wtrącać, zwłaszcza do tych, którzy o tym rozmawiają". Boże, jak ja bym chciał, aby tak było, aby ci co nie zamierzają wracać, nie blokowali swoimi niemądrymi, często szyderczymi wpisami, tych, którzy chcą wracać do takiej Polski, jaką sobie wybierają. Szkoda, że nie wszyscy tak myślą jak ja i wielu podobnych mi Polaków. Przecież raz na cztery lata, możemy zrobić to, czego później nie będziemy mogli. Mamy wpływ na władzę, mamy wpływ na Polskę w jakim kierunku pójdzie, od nas zależy czy będziemy żyć w demokracji, czy tylko będziemy o niej czytać. Umocnimy dobre kierunki rozwoju kraju, czy zaprzepaścimy pracę naszych ojców, braci czy znajomych. To już za kilka, kilkanaście godzin stanie się faktem.
Siatkarze, grają jak z nut, brawo chłopcy. Jestem pewien, że będzie medal, pytanie tylko jakiego koloru, ale będzie na pewno. Dzisiaj nad ranem rozgromili kolejnego potentata do medalu - Australię 3:0, a w trzecim secie wręcz ośmieszyli rywali. Tak trzymać chłopcy, cała Polska jest z wami. Piłkarze, ci nożni zagrali z reprezentacją Łotwy, spodziewałem się bardziej zaciętego meczu, tak nie było, wygraliśmy trzy do zera, wynik cieszy, gra mniej. Przed nami jednak jeszcze ciężkie mecze, czy zdobędziemy kolejne punkty?
(t.m.i.)

TEN NIESAMOWITY KLAREMBACH" - 30.11.2020. (551)

Niesamowity jest pan redaktor Adrian Klarembach, każdy mógł się przekonać dzisiaj oglądając program "Minęła ósma", gdy obnażył wsz...