Obserwatorzy

środa, 9 października 2019

"DZISIAJ ULGOWO -10.10.2019. (412)

Pogoda we Wrocławiu poprawia się z godziny na godzinę, coraz cieplej, jest też słoneczko. W Grecji też zapewne ciepło, to nie to co u nas, ale co tam nam się równać do tamtego klimatu. Wspomniałem o tym, bo właśnie dzisiaj z wyspy Zakintos wraca kuzynka z córką i małym wnukiem. Odwiedzają Grecję każdego roku, tym razem spytały o radę mnie. Gdzie jechać, jakie wybrać miejsce, bo tak dużo zwiedziły już miejsc w Grecji, że chciały jakiejś odmiany, jakiegoś miejsca ciekawego a ładnego. Wybrałem dla nich Kefalonię i Zakintos, wyspy leżące opodal siebie, nieduże, ale piękne. Kefalonię, a zwłaszcza Argostoli znam dość dobrze, byłem tam wielokrotnie, podoba mi się, ale nie chciałem na siłę narzucać tej wyspy moim kuzynkom. Jako alternatywę poleciłem Zakintos, tam nie byłem, ale wiele słyszałem i czytałem na jej temat. Jutro dowiem się szczegółów, mam nadzieję, że przypadła do gustu kuzynkom wspomniana wyspa.
Nie wypada nie wspomnieć o najbliższym sąsiedzie Grecji, Turcji, własnie ten kraj rozpoczął działania wojenne na Bliskim Wschodzie, w Syrii. Grecja leży w tym rejonie, wprawdzie nie bezpośrednio w rejonie walk, ale chyba powinna być zaniepokojona poczynaniami swojego sąsiada. Chyba Grecy zdają sobie sprawę z zagrożenia jakie powstaje obok nich. Nie mam telewizji greckiej, Polacy mieszkający w tym kraju, z pewnością zwrócą uwagę na ten fakt, chyba, że znów (niektórzy) powiedzą, że to ich nie obchodzi. A powinno, bo to interesuje cały świat, Polskę również.
(t.m.i.)

"JESZCZE O GRECKICH EMIGRANTACH" - 09.10.2019. (411)

Być może będzie to mój ostatni wpis w tej grupie społecznej, może mnie wywalą, może nie, ale zanim to zrobią niech przeczytają.
Mieszkałem w Grecji od lat dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia przez dwadzieścia lat z rodziną. Wyjechaliśmy z Polski w czasach, w których niektórzy nie wiedzieli, że takie państwo istnieje, nawet nie było ich na świecie, kiedy my przecieraliśmy dla nich ten szlak. Różni ludzie trafili tutaj, dobrzy i źli, ale jakoś wspólnie próbowaliśmy żyć w zgodzie, co nie zawsze się udawało. Był wyzysk jednych przez drugich, ale była też solidarna pomoc, ludzi o dobrych sercach było więcej, a naszym takim azylowym miejscem, gdzie nie ruszała nas grecka policja, był teren polskiego kościoła. Tutaj gromadziliśmy się w trudnych chwilach, tutaj pomagaliśmy sobie, tutaj zawieraliśmy znajomości, tutaj wymienialiśmy się wiadomościami. Ze stanu wojennego, (prawie wszyscy go przeżyli w Polsce), wpadliśmy w drugi stan wojenny, trochę łagodniejszy, ale jednak dający się nam poważnie we znaki. Nie wiem, czy dzisiejsi emigranci znają słowo "deport", czy "łapanka", może tylko ze słownika, z filmu? My, to znamy i pamiętać będziemy do końca naszych dni, bo wychodząc z domu, nigdy nie byliśmy pewni czy do niego wrócimy, czy zobaczymy jeszcze męża, żonę, dziecko, czy znajomego. Jechało się do pracy z "duszą" na ramieniu, Omonię omijało się z daleka, inne place również, ale wielu, w tym ja, musiałem jeździć tą drogą. Musiałem i jakoś mi się udawało, jakoś omijały mnie łapanki, choć często musiałem się tłumaczyć, miałem jednak szczęście. Wielu tego szczęścia nie miało. Trudno było kogoś wyciągnąć z Aleksandras, ale chodziło się tam i uwięzionym pomagało się jak tylko mogło, a oni potrzebowali tej pomocy. Wiele było deportów, jedni po tym wracali, inni już na stałe pozostawali w Polsce. Żyliśmy w ciężkich warunkach, to nie to co dzisiaj, gdy teraźniejsi emigranci mają wszystko, mieszkania, pokoje, spokój. My nie mieliśmy tego, żyliśmy po kilkunastu w jednym pokoju, niekiedy w jednym łóżku, bo nie było nas stać na mieszkanie. Przede wszystkim jednak każdy chciał zaoszczędzić trochę drachm, aby móc wymienić na dolary i wysłać do kraju. My przyjechaliśmy za chlebem, za pieniądzem, za drachmą, a później za eurem. Ciężko nam było, bo wśród nas byli tacy, jak ci, którzy tak bezpardonowo o mnie piszą i atakują. Byli i tacy, którzy kapowali nas przed policją, przed Grekami, wykorzystywali nas w pracy, na mieszkaniach, w sklepie, po prostu wszędzie. Jedni sobie na to pozwalali, inni nie, toczyły się wojny pomiędzy ludźmi, ale na szczęście tych nieprzyjaznych ludzi była garstka. Zwyciężyli ci dobrzy.
"Sklep Polski" - był jeden, tutaj przychodziliśmy po gazety, książki, kasety video, kosmetyki, po pomoc i po porady, których pracujące panie nam nie szczędziły. (właścicielka była żoną Greka) Tutaj raz w tygodniu przyjeżdżaliśmy po gazetę "POLONIA", czy "KURIER ATEŃSKI" nawet z odległych dzielnic. Ryzykowaliśmy złapaniem przez policję, ale jechaliśmy po te gazety, aby dowiedzieć się o Polsce, o tym co dzieje się w Grecji, łaknęliśmy tych wiadomości, bo niekiedy były to jedyne wiadomości jakie otrzymywaliśmy. Nie było telefonów komórkowych, nie było komputerów, były tylko gazety i spotkania pod kościołem, gdzie mogliśmy porozmawiać jak Polak z Polakiem. Czy dzisiejsi emigranci wiedzą jak kupowało się prace (teraz słyszałem też to się praktykuje), mieszkania? Były ogłoszenia, były anonse, Polak, Polakowi sprzedawał nie swoje rzeczy. Ogłoszenia typu sprzedam mieszkania kolekcjonuję do dzisiaj, jak i gazety z tamtego okresu, są dla mnie pamiątkami mojej gehenny jaką przeżyłem mieszkając tutaj przez dwadzieścia lat. Wielu takich cwaniaczków sprzedających mieszkania "nawróciłem" na dobrą drogę. Pamiętam zaangażowanie się ludzi w sprawy nasze, naszych rodzin, naszych przyjaciół, dużo pomogli tacy ludzie, ludzie bezimienni, którzy swą pomoc ofiarowywali z głębi serca, nie żądali za nią żadnych profitów. Pamiętam składki dla ludzi bezdomnych, okradzionych, deportowanych i niech nikt nie myśli, że pomagała nam ambasada. Niech zapomni o tym, bo ambasada nigdy nikogo nie wyciągnęła z celi na Aleksandras, lub pomogła powrócić do kraju. Tego nie było, chyba, że swojego jakiegoś prominentnego działacza. My zdani byliśmy tylko na siebie i swoich ziomków. Do dzisiaj wspominam ludzi którzy mi pomogli, którzy pomogli mojej rodzinie, nie znam ich nazwisk, operowaliśmy tylko imionami i mogę wymienić, że było dużo Jacków, Zbyszków, Józków itd. Było ich dużo. Pamiętam i będę o nich pamiętał, ale też będę pamiętał o tych, którzy moim i innych kosztem chcieli się w krótkim czasie wzbogacić, a niestety było ich wielu. Wspomnienia jednak dobre przeważają. Do dzisiaj utrzymuję kontakty, z tymi co pozostali w Grecji, piszemy, dzwonimy, odwiedzamy się tutaj w Polsce i tam w Grecji, w Atenach, czy innym mieście. Ciężkie życie zbliżyło nas, wiemy co to była bieda, strach i obawa o każdy dzień, o każdą godzinę. Przeżyliśmy to i szanujemy siebie nawzajem, bo nic tak człowieka nie łączy jak wspólna sprawa, wspólne dążenie do celu, do przeżycia, do dobrobytu. Czy takie "coś" istnieje w dzisiejszej greckiej społeczności? Proszę się nie obrazić, ale po wpisach na waszym portalu, mam pewność, że takiego czegoś nie ma i chyba nie będzie. Przeczytajcie wczorajsze wpisy na temat jednej pani, która źle napisała słowo "autobus". Afera według niektórych, wypominanie nieuctwa, czy to powinno być na waszej stronie społecznościowej. Co taki "gościu" reprezentuje sobą, że tak poucza panią, która pisze, jak pisze, lepiej nie umie i chyba już nie będzie umiała. Trzeba się z niej śmiać? Dawniej nikomu nie przeszkadzała gwara śląska, kaszubska, czy białostocka, to był Polak i to był Polak. Ten pan dzieli nas, a jutro być może pojedzie na lotnisko i będzie czekał na taką panią, aby przywieźć ją do Aten za sześćdziesiąt czy więcej euro. Wówczas mu nie będzie przeszkadzało, że mówi tak, czy siak, czy pisze tak, czy inaczej. Pieniądze zasłonią wszystko, a później w wolnej chwili, znów siądzie przy komputerze i będzie wyłapywał takich roztargnionych ludzi. Świat się zmienił, przyszła łatwizna, dobrobyt, lenistwo i niestety duchowa pustka. Serdecznie chciałbym na koniec pozdrowić dawnych znajomych z klubu piłkarskiego "Panpolonikos", nasze wspólne mecze i wspólne wyjazdy na "Polonijne Igrzyska" w Polsce, pozostaną na długo w pamięci. To nas łączyło i łączy nadal, to były piękne dni, choć niekiedy okupione łzami. Dziękuję wszystkim, którzy pomogli mi, mojej rodzinie, nie zapomniałem o was, pamiętam i będę pamiętał, a mój dom, tutaj w Polsce jest zawsze dla was otwarty.
Oczywiście nie napisałem o wszystkim, to jest niemożliwe, na to trzeba czasu i wielu stron tego bloga, a i książka chyba by nie wystarczyła aby to wszystko opisać. Przepraszam jeżeli kogoś uraziłem, mam wrażenie, że tego nie uczyniłem, ale.... (t.m.i.)

wtorek, 8 października 2019

"NIE UWIERZYCIE, ALE TO STAŁO SIĘ... " - 08.10.2019. (410)

...w służbie zdrowia, w Wojewódzkim szpitalu przy ul. Kamieńskiego we Wrocławiu. Zaczęło się jednak niezbyt obiecująco, bo... Jak zwykle było do tej pory, chciałem zamówić Transport Sanitarny na przewóz mnie do wspomnianego szpitala na badania, lecz odmówiono mi. Pani dyspozytorka oświadczyła, że zlecenie na przewóz wystawia specjalista, a nie lekarz rodzinny, a po drugie taki transport należy mi się raz na dwa lata. Powtarzam, aby wszyscy zrozumieli: "Raz na dwa lata", komentarz chyba zbyteczny. Nie udało mi się jej przekonać, musiałem zrezygnować z transportu państwowego (na który płacę podatki) i pojechać prywatnym, co uczyniłem. Teraz opiszę krok po kroku, czynność za czynnością jaką wykonałem, będzie to trochę przydługie, ale aby dać pełny obraz muszę tak zrobić.
W głównym holu, dużo ludzi do rejestracji, ale jest kilka okienek, idę dalej, mam skierowanie na USG serca więc udaję się do pracowni. Zaskoczenie, ani jednej osoby, spojrzałem pytająco na żonę (jest ze mną i też bada się) zamknięte dzisiaj, zdawał się mówić mój wzrok. Żona zapukała, drzwi otworzyły się i ... Badanie trwa około trzydziestu minut, łącznie z rozbieraniem się i czekaniem na wynik. Poszło szybko, następne badanie mieliśmy tuż obok, w pracowni EKG. Zastanawiałem się po co EKG, skoro mam USG, no ale skoro lekarz kazał...
Też pustki, ale gabinet nieczynny, przerwa, nie ma kartki, powiedział to nam wychodzący pacjent z gabinetu. Pewnie kawka będzie, zażartowała moja żona, a ja spojrzałem na zegarek. Dwadzieścia po jedenastej. Poczekamy - postanowiłem. Ledwo usiadłem na krzesełku, pielęgniarz przyprowadził pod drzwi pokoju siedmiu pacjentów z oddziału urologicznego na badanie EKG. Wiedziałem co się stanie, będzie trzeba czekać, a ja przecież mam jeszcze tyle badań. Pani pielęgniarka zaczęła obsługiwać, nie wytrzymałem, wtrąciłem swoje zdanie, zaczęła się sprzeczka, a ja tylko chciałem, aby badanie trwało inaczej. Raz pacjent wchodzi, raz osoba "cywilna" czyli ja. Udało się, choć nie bez oporu samych pacjentów i pani obsługującej EKG. Zastanawiałem się gdzie tak spieszą się ci pacjenci, do swojego ciepłego łóżeczka, na pogaduszki z kumplami na sali? (zaznaczam, że wszyscy chodzący, uśmiechnięci) Zrobiłem to badanie, nie trwało długo więc udałem się do lekarza na wizytę w przychodni. Tu obowiązują numerki, zdążyłem, mój jeszcze nie wyczytano, byłem następny.
W gabinecie brak mojej prowadzącej lekarki, jest jakaś nowa, młoda, stażystka? Nie, pracuje już od pięciu lat w szpitalu, przymierza się do pracy w przychodni. Rozpoczyna badanie, które przebiega dobrze, szybko i tak, jakby to prowadziła moja lekarka, nie może jednak podjąć żadnej decyzji w sprawie leczenia, to należy do kompetencji mojej lekarki. Przyszła pani doktor, w skrócie streściłem to co powiedziałem pierwszej lekarce, obie panie porozmawiały i prowadząca pani doktor zaleciła leczenie. Jak na złość w tym momencie "zawiesił" się komputer, nic nie można napisać, stanęliśmy w martwym punkcie. Na szczęście awaria nie trwała długo. Ktoś kiedyś powiedział, że lekarze mają dużo papierkowej roboty, przyjrzałem się temu. Pani doktor zapisywała wszystko na komputerze, moja koperta chorobowa leżała nieruszona na stole, nic nie wpisywała pani doktór, no bo i po co, skoro uwiecznione jest wszystko w komputerze. Pamiętacie dawne wizyty, lekarz nie wypełniał papierków? Ależ wypełniał, cały wywiad chorobowy, wszystkie leki, wszystkie diagnozy wpisywał ręcznie piórem, czy długopisem na karcie chorobowej i chował to do wspomnianej koperty. Teraz robi to szybciej na komputerze, do koperty nic nie chowa, chyba, że jakieś wyniki badań, z których dyżurująca pielęgniarka robi ksero. Żona i ja dostaliśmy skierowania, żona na SOR, ja do innego specjalisty.
Na SOR tylko trzy, cztery osoby, tak mało? Reszta umarła czekając na przyjęcie? Nie do wiary! SOR jednak nie przyjął żony, skierował prosto na oddział, znów więc powrót do szpitala i jazda windą na odział angiologiczny. Pierwszy raz znalazłem się tutaj, cisza, spokój, w holu głównym wyłączone światła, panuje półmrok, nie ma ludzi. Lekarze dyżurni szybko uwinęli się z nami, (żona miała skierowanie do szpitala), zrobiono USG nóg, założono opatrunki i odesłano do domu. Bogu dzięki, a już się martwiłem. Mnie również zrobiono USG, przepisano stosowne leki i odesłano do domu. Odetchnąłem z ulgą, nawet usiadłem sobie w pustym holu oddziału angiologicznego na krzesełku i przeglądałem lekarskie dokumenty. Nie wierzyłem, że wszystko udało mi się załatwić w jednym dniu, w ciągu kilku godzin... Dochodziła piętnasta...Personel szpitalny opuszcza swoje miejsce pracy, ja też wolnym krokiem ruszyłem do domu. (t.m.i.)

(Wygląda to na nieprawdopodobną sytuację, ale kto nie wierzy niech się skontaktuje ze mną, pokażę mu wszystkie dokumenty które udało mi się załatwić w dniu wczorajszym. Ile więc jest prawdy w stwierdzeniach opozycji, że ludzie umierają na sorach? Zdarzają się takie przypadki, nie neguję tego, bo to zdarza się w domu, w parku na ulicy. Szczęśliwy miałem wczorajszy dzień, niebawem opiszę wam jak przyjęto mnie w szpitalu w Grajewie i jak potraktowano. Zobaczycie różnicę i to bardzo dużą)

niedziela, 6 października 2019

"POCZĄTEK KOŃCA PLATFORMY? - 07.10.2019. (409)

Mistrzostwa Świata w lekkiej atletyce zakończone. Wczoraj do naszego dorobku medalowego nasza sztafeta 4x400 metrów dorzuciła kolejny medal, tym razem srebrny i poprawiony Rekord Polski, aż o trzy sekundy. Wspaniałe są nasze dziewczyny nazwane przez kibiców "aniołkami", wspaniale walczyły i wspaniale rozsławiły nasz kraj. Nie zawiódł też M. Lewandowski, który do swojego dorobku dorzucił brązowy medal. Na ocenę całych mistrzostw przyjdzie czas, na razie cieszmy się tym co mamy i wracającą ekipę naszych zawodników powitajmy radośnie na polskiej ziemi. Aby cieszyć się w pełni z wyników naszych sportowców, muszę jeszcze wspomnieć o mojej ulubionej dyscyplinie sportowej, czyli żużlu i tu mamy Mistrza Świata w osobie pana Zmarzlika z Gorzowa Wielkopolskiego. Siatkarze również przysparzają nam wiele radości, ale o nich kiedy indziej, ich turniej jeszcze trwa.
Sport, sportem, ale pora wrócić na ziemię i powiedzieć co dzieje się tutaj, tutaj w kraju, a nie w dalekim Katarze, a dzieje się nie najlepiej. Wczoraj pokazano nam kolejne taśmy Neumanna i te taśmy chciałbym aby obejrzeli sobie moi krytycy z Grecji, którzy jak się przekonałem żyją w jakimś bajkowym świecie, w jakimś oderwaniu od rzeczywistości. No cóż, Grecja daleko, nie dociera tam nasza telewizja, nie dociera prasa, nie docierają żadne wiadomości. Wyjechali panowie i panie za pracą i tak tam ciężko pracują, że nie mają chwili wytchnienia, aby pomyśleć o kraju i co w nim się dzieje. Wolę już Polonię Amerykańską, z którą mam kontakt, która bardzo interesuje się polskimi sprawami. Uczestniczą w życiu Polaków, są z nimi, a emigranci greccy? Poczytajcie ich portale, to sami się przekonacie. Szkoda, że nie ma jak ich poinformować o tym co dzieje się w kraju, bo gdyby tak odsłuchali ostatnie taśmy Neumanna, to może by zrozumieli jacy ludzie nami rządzili i jacy ludzie chcą nami rządzić. Ale nie wszyscy chcą tego słuchać, nie wszyscy chcą to wiedzieć, nie wszyscy chcą słyszeć słowa Wałęsy, wypowiedziane na wczorajszej Konwencji Platformy Obywatelskiej. Im jest dobrze i nadal chcą aby było tak jak dawniej. Ale zostawmy tych emigrantów, niech żyją sobie spokojnie w Grecji i zarabiają na swoje emerytury, na swoje życie i cieszą się ciepłym klimatem śródziemnomorskim.
Taśmy Neumana pozostawię w na razie w spokoju, bolą, ale jeszcze więcej boli mnie wystąpienie Wałęsy i jego przemówienie. Nazwać Kornela Morawieckiego zdrajcą, dzień po złożeniu go w mogile, jest haniebne. Czy ten człowiek już tak upadł moralnie, że nie wie co mówi? Czy ci ludzie z Platformy nie wiedzieli kogo zapraszają? No cóż, jedni warci drugiego. Zamiast otoczyć go opieką lekarską, oni go ciągają po jakiś wiecach politycznych i jeszcze biją mu brawo, gdy ten w perfidny sposób obraża już nie tylko rodzinę zmarłego, ale wszystkich tych którzy należeli do Walczącej  i nas zwykłych Polaków. Nie potrafią nawet zareagować na jego wystąpienie, nie potrafią odciąć się od jego słów, skrytykować go, Boże, co ja wypisuję, oni mu jeszcze klaszczą, poklepują po ramionach, uśmiechają się do niego. Gdzie my żyjemy, czyż nie ma w nas odrobiny przyzwoitości? Nie, nie ma, a pokazują to dobitnie opublikowane taśmy, do których jeszcze powrócę. (t.m.i.)

"ZNÓW AWANTURA W STUDIO" - 06.10.2019. (408)

Wczoraj pożegnaliśmy i odprowadziliśmy na Wojskowe Powązki, Kornela Morawieckiego, założyciela Solidarności Walczącej. Przejmujące przemówienie nad otwartą mogiłą wygłosił jego syn - Mateusz Morawiecki, z trudem powstrzymywano łzy. Odszedł od nas człowiek prawy, będzie go nam brakowało. Spoczywaj w Pokoju.
Jak zwykle w sobotę spotkaliśmy się z Magdaleną Ogórek w jej programie "Studio Polska" i jak tydzień temu (pisałem o tym) znów wybuchła awantura, zapoczątkowana przez zwolenników Konfederacji. To nie pierwszy raz, gdy członkowie tej partii zakłócają porządek programu, dlaczego to czynią? Co chcą osiągnąć? Tego nie wiem, może coś przegapiłem? Bo o zabawę chyba w tym wszystkim nie chodzi.
Do burzliwego nastroju w studio, dostosowali się również niektórzy pozostali goście, tym razem do wybryków dołączyli przedstawiciele różnych odłamów lewicy, ale tak ogólnie wszyscy spod jednego znaku, czyli Lewicy. Tak jak w poprzednim tygodniu i jeszcze w poprzednim, pierwsze skrzypce siania zamętu dzierżył w dłoni najbardziej znienawidzony uczestnik tego programu, Rafał Lipski. Pisałem o nim w tamtą sobotę, teraz nie zamierzam o nim wspominać, o chamach niestety się nie pisze. Świadomie używam słowa "cham", bo ci co oglądają ten program, z pewnością użyliby bardziej stosownego słowa na określenie tego człowieka. Zaskoczył mnie pan w czerwonej koszuli (tak o nim pisałem w ubiegłą sobotę), który swoim zachowaniem dorównał panu Lipskiemu i czując się chyba współwinnym całej tej awantury, razem z nim opuścił studio. Za nimi, jak straż przyboczna wyszły panie w czerwonych koszulach, sympatyczki pana Piotra Ikonowicza. Program został zakończony.
Czy warto pisać coś więcej? Zastanawiam się nad tym, dochodzę jednak do wniosku, że nie warto robić przedwyborczej reklamy gościom z partii Konfederacja i Lewica. Nisko upadliśmy jako ludzie, czołgamy się w oparach absurdu i zatracamy resztki naszego honoru, wychowania i godności. Co się dzieje z ludźmi, poniekąd wykształconych, na stanowiskach, młodych mających całe życie przed sobą, że tak podle zachowują się przed liczną publicznością. Chcą chwały i poklasku? Nie tędy droga drodzy panowie i panie, nie tędy. Tak daleko nie zawędrujecie, nie osiągnięcie nic, a na starość gorzko będziecie żałować swych niecnych wybryków przed obliczem rzeszy Polaków. Wstyd panowie, wstyd panie, stracić godność jest bardzo łatwo, odbudować zaufanie wśród ludzi niezwykle trudno, zapomnieliście o tym, ale to wasza sprawa. ja wam - wybaczcie - ale w tym nie pomogę. Wypijcie to "piwo", które sobie nawarzyliście, SAMI! (t.m.i.)  

sobota, 5 października 2019

"PRAWDZIWE OBLICZE PLATFORMY" - 05.10.2019. (407)

Przyznam się wam, że nie wiem jak zabrać się do napisania dzisiaj paru słów. W pamięci mam wczorajszy dzień i szokującą wiadomość o taśmach Neumanna. Wiedziałem, że dobry z niego "gagatek", wiedziałem do czego jest zdolny, ale przyznam się wam, że zaskoczył mnie jedną wiadomością, jednym stwierdzenie. Ich są Niezawisłe Sądy! Runęło we mnie wszystko, zawaliło się, zacząłem bardzo żałować, że reforma nie została dokończona, że została odroczona na jakiś czas, mam nadzieję, że bardzo krótki. Jasne stały się przesłanki jakimi kierowała się opozycja, jasne stały się wycieczki do Brukseli, jasne były spotkania opozycji z sędziowską kastą. Dużo ludzi wiedziało o tym, ale nikt nic nie mógł zrobić, a niechcący opozycji pomógł prezydent Andrzej Duda wetując ustawę o sądach. Przeżyliśmy to, PIS szedł małymi kroczkami do przodu, starał się reformować, ale na przeszkodzie stanęła silna totalna opozycja i jeszcze silniejsza Unia Europejska. Wycieczki do Brukseli czołowych przywódców opozycji stały się codziennością, doniesienia, oskarżenia odbijały się na każdym z nas, sądy nieformalnie zaczęły strajkować. Ślamazarne rozprawy, niezrozumiałe i szokujące wyroki stały się codziennością, do tego niesamowita nagonka zwolenników Platformy na pozostałych ludzi. Jedno muszę przyznać opozycji, znakomicie potrafili i nadal potrafią walczyć o zniekształcenie prawdy, wychowali sobie zastępy trolli, którzy dzień i noc na portalach społecznościowych wciskali nam nieprawdę. O dziwo, zyskiwali rzesze zwolenników, sam wielokrotnie zostałem przez nich obdarty z człowieczej godności. Robili to sprytnie, dużo ludzi uwierzyło im, że to wszystko wina PIS-u, niechęć do tej partii rosła i przybierała na sile. Nie mieli umiaru i to się zemściło, bańka mydlana pękła, wczoraj wyszły na jaw szokujące fakty. Platforma była i jest w komitywie z wymiarem sprawiedliwości, czyli z sędziami wszystkich sądów. Wczoraj usłyszeliśmy prawdę, jest ona szokująca dla nas, ale nie dla nich. Oni nic sobie z tego nie robią, odwracają kota ogonem, dziennikarze TVN-u bronią ich (red. Morozowski), a czołowi przywódcy Platformy nie widzą w tym nic złego. Szok dla mnie, szok dla wielu ludzi. Wczoraj na FB cisza, trolle z Platformy zamilkli, ale pytanie na jak długo? Może niektórzy wielbiciele tego ugrupowania zrozumieli swój błąd i pójdą drogą którą wytycza im Prawo i Sprawiedliwość, a nie mafijne ugrupowanie. Mam nadzieję, że po wygraniu wyborów, Prawo i Sprawiedliwość, weźmie się ze zdwojoną siłą za ten mafijny układ i wreszcie przywróci ład i porządek w kraju, a nam zabezpieczy spokojne życie w otoczeniu innych ludzi.  
Na koniec jednak mam miłą i dobą wiadomość, wreszcie i nareszcie mamy wolny wyjazd do Stanów Zjednoczonych. Jedziemy bez wiz, na wycieczkę, w odwiedziny, w sprawach biznesowych. Długo to zeszło, ale lepiej późno niż wcale. Walczyliśmy o to dziesiątki lat, wiem, że dużo ludzi starało się o to, ale z całą stanowczością stwierdzam, że obecny rząd, pan prezydent Duda wnieśli największy wkład w to wydarzenie. Cieszmy się i rezerwujmy już bilety. Do zobaczenie w USA.

czwartek, 3 października 2019

"PRZYSZLI DZIADY NA SPOTKANIE" - 04.10.2019. (406)

Kalisz, nie Ryszard, tylko miasto nad Prosną, gdzie na spotkanie z wyborcami przyjechał prezes PIS Jarosław Kaczyński, ktoś zamieścił zdjęcie  na FB, gdzie, potężne grupy ludzi próbują dostać się na spotkanie z tym działaczem. Różni ludzie widnieją na tym zdjęciu, młodzi, starzy, ale przewaga jest tych drugich i bardzo dobrze, ludzie starsi też chcą posłuchać co mówi prezes największej partii w naszym kraju. Mają do tego prawo, ale jak to zwykle bywa, to prawo niektórzy starają się im odebrać. Fala niesamowitego hejtu wylała się wczoraj po opublikowaniu tego zdjęcia, nie pozostawiono suchej nitki na ludziach stojących w długiej kolejce przed jakimś budynkiem. Czy to na prawdę był KALISZ? 
Ogarniają mnie coraz większe wątpliwości, może to kolejna manipulacja hejterów spod znaku naszej totalnej opozycji? Może to zdjęcie pochodzi z innego miejsca z innego wydarzenia? Może to demonstracja słynnych "Kodowców"? Wszystko możliwe.
Nie spodziewałem się jednak tak haniebnych wpisów ludzi młodych, mężczyzn i kobiet z opozycji. Nie przebierali w słowach, słowa "dziadkowie" przewijały się najczęściej, a ja się zastanawiałem, czym ci ludzie im zawinili. Tym, że przyszli na spotkanie (o ile to zdjęcie jest prawdziwe) ze swoim przywódcą, z człowiekiem, którego lubią, którego chcą zobaczyć i posłuchać? Czy to nie zwykła zazdrość, że na spotkania ich przywódców przychodzi tylko grupka ludzi ze smutnymi minami? Może to jest przyczyna takiego, a nie innego zachowania, tej niewychowanej młodzieży, bo że jest niewychowana, to widać po wypowiedziach.
Pamiętam, że dawno temu w moim domu matka często używała słowa "wykolejona" młodzież, dzisiaj zastanawiam się czy to słowo pasuje do tych ludzi, którzy wczoraj dali upust swojej złości na portalu społecznościowym. Może jest inne słowo, które by bardziej odpowiadało zachowaniu się tych osób? Może i jest, ale czy warto zaprzątać sobie głowę aby odnaleźć je i tutaj zamieścić?
Jak zaznaczyłem, często przewijało się słowo dziady, dziadkowie itd... Czy oni nie mają w domu już rodziców? Nie mają w podeszłym wieku mamy, ojca, wujka czy ciotki? Tak szybko odeszli, że synowie i córki nie zdążyli zobaczyć ich starości? A czy kiedyś pomyśleli, zastanowili się nad swoim losem? Przecież za kilka, za kilkanaście lat oni będą wyglądać tak, jak ci ludzie na zdjęciu. Nie zadziałała u nich wyobraźnia? Zawsze będą młodzi i piękni? 
Przykro było czytać wpisy, przykro było myśleć o tych ludziach, nie, nie jestem na nich zły, o nie! Jest mi po prostu ich żal. Żal, że tak ciężko pokarało ich życie, że nie mieli domu rodzinnego, że nie wychowywali ich rodzice, a tylko ulica czy podwórko. Nie zaznali miłości dziadków, babć, rodziców. To jest największa tragedia tych ludzi, ich samotność i lęk przed tym co zobaczyli na zdjęciu, bo tak w duchu, nie zdając sobie z tego sprawy, oni się boją, że niedługo staną się takimi ludźmi, jak ci na zdjęciu. Zapomnieli tylko, że ci ludzie pracowali na nich, opiekowali się nimi, sami odjęli sobie jedzenie od ust, by nakarmić tych, którzy teraz w tak perfidny, bezczelny sposób ich poniżają i wzgardzają. Ale jak mawiają ludzie starsi, "Przyjdzie kryska na Matyska" i że "Pan Bóg nierychliwy, ale sprawiedliwy", oby te powiedzenia dotarły do niejednego i niejednej jak najszybciej, może uda się nawrócić niejedną "duszyczkę".
(t.m.i.)

TEN NIESAMOWITY KLAREMBACH" - 30.11.2020. (551)

Niesamowity jest pan redaktor Adrian Klarembach, każdy mógł się przekonać dzisiaj oglądając program "Minęła ósma", gdy obnażył wsz...