Obserwatorzy

poniedziałek, 6 maja 2019

"EURO LECZY RAKA" - 07.05.2019. (366)

Na dworze zimno, przelotnie pada deszcz, ale za to w polityce nadal gorąco. Dzisiaj król Europy ma wystąpić w Poznaniu, znów będziemy oglądać takie wystąpienie jak w Warszawie? Majówka się skończyła, co on tutaj jeszcze robi, zapomniał gdzie jego miejsce?
Cimoszewicz chory, wypadek z rowerzystką zwala na nowotwór, który podobno go zaatakował i tak się w nim zadomowił, że biedaczyna tak się nim przejął, tak zaczął rozpaczać, że nie zauważył rowerzystki. Kiedy jednak przyjechał pan Timmermans, chłopina jakoś nagle ozdrowiał, choroba ustąpiła, poczuł się rześki, zdrowy i rozmowny. Pojechał na spotkanie z wysłannikiem Brukseli aby otrzymać namaszczenie na zbliżające się wybory. Nowotwór przestał mu przeszkadzać, nie zamroczył go jak to było na przejściu dla pieszych w Hajnówce. Zastanawiam się, po co startuje w tych wyborach, skoro jest taki chory, nie wiem dlaczego też startuje pani Ochojska, bo ja na ich miejscu zająłbym się swoim zdrowiem, a nie jakąś tam wycieczką do Brukseli. Czy taki poseł, taka posłanka, będzie godnie reprezentować nasz kraj, skoro w każdej chwili (nie życzę tego) może nie mieć tyle sił, aby siedzieć w wyściełanych fotelach europarlamentu UE. Jednak siła waluty euro ( i to nie małej) jakoś ludzi leczy, szkoda tylko, że nie u nas.
Wczoraj rozpoczęły się matury, uczniowie zdawali język polski, do naszych uczniów popłynęły życzenia od wielu ludzi. Wielka zwolenniczka strajku nauczycieli i blokowania egzaminów uczniom, pani K. Gasiuk-Pihowicz, również wyskrobała parę słów i przesłała uczniom życzenia zdania pomyślnie matury. Za grosz nie mają honoru niektórzy ludzie, szkoda komentować zachowanie tej pani, zresztą nie tylko tej pani. Zastanawiam się, czy tacy ludzie jak ta pani w swoim otoczeniu nie ma nikogo, kto zwróciłby jej uwagę na niestosowne zachowanie? Nie ma żadnego przyjaciela, przyjaciółki? Może i ma, ale takich podobnych do siebie. Szkoda.
Na koniec, chciałbym podzielić się jedną uwagą. Im bliżej do wyborów, tym ludzie jeszcze bezczelniej kłamią, już nie "w żywe oczy", ale w telewizory, na których jak na dłoni pokazywane są obrazki ich kłamstw. Ich to nie rusza. Idą w zaparte. Czy to samo będą mówić po wyborach? (t.mi.i.)

niedziela, 5 maja 2019

"DŁUGIE OPOWIADANIE" - 06.05.2019. (365)

Chciałbym,  tak jak wczoraj obiecałem, wrócić do służby zdrowia, a właściwie opisać to, co się dzieje w jej środku, a mianowicie w szpitalach. Chcemy zmieniać służbę, może zaczniemy czynić to od jej środka? Od szpitali i przychodni? Może nawet od Pogotowia Ratunkowego?
Karetka pogotowia ratunkowego przyjechała do mnie po dwukrotnych wezwaniach, nie spieszyli się, a może spieszyli się, ale wobec braku sprzętu (karetek) trzeba tak długo czekać, a miało być zupełnie inaczej. Zapewniano mnie, że to tylko kilka minut od zgłoszenia. Niestety...
Decyzja ratownika była jednoznaczna, przewóz do szpitala. No cóż, jak trzeba, to trzeba. Była noc, ratownik kazał mi się ubrać, choć byłem w pidżamie, może nie przyjmą i trzeba będzie wracać - powiedział. Długo trwały targi pomiędzy mną a ratownikami, ja chciałem do "tego" szpitala, oni do najbliższego. Nic nie wskórałem, ratownicy gotowi byli mnie pozostawić w domu gdybym się im nie podporządkował. No cóż. Dobrze, że na izbie przyjęć nie było nikogo, byłem jedynym pacjentem jakiego przywieźli, więc przyjęcie poszło dość szybko. Była pierwsza w nocy, gdy w ubraniu położyłem się na szpitalnym łóżku. Pidżamę dostarczą mi domownicy rano. 
Szpital, w którym zostałem, swoją świetność ma już poza sobą, dawniej leczyli się tu dygnitarze, dzisiaj... tacy jak ja. Budynek stary ale odnowiony, sale duże, ale jest też i kilka mniejszych, ja właśnie znalazłem się w tej mniejszej. Tylko trzech nas jest.
Dawno nie leżałem w szpitalu więc uczyłem się wszystkiego od nowa, to co zapamiętałem z innych szpitali okazało się nieaktualne, nieżyciowe, tutaj panowały inne stosunki, inne zwyczaje. Byłem troszeczkę pokłuty igłami, miałem na rękach kilka plastrów, wacików i bandaży, wszystko to zaschło, przy ruchu ręką wyzwalało ból. Kiedy przyszła pani (celowo nie używam słowa pielęgniarka, bo pamiętam jak zostałem skarcony za to słowo w jednym szpitalu), poprosiłem, aby zdjęła mi te bandaże. Odmówiła. Z wyrzutem w głosie powiedziała, że ona jest technikiem medycyny i takie czynności do niej nie należą. Do kogo? Do pielęgniarki!
O choroba ciężka, nawet tego nie wiedziałem, jest podział pracy i funkcji. Czekałem chyba z godzinę na prawdziwą pielęgniarkę, która w fachowy sposób, bez ociągania się, wykonała to, co pani technik medycyny nie chciała. Z panią technik medycyny zetknąłem się jeszcze kilka razy i nie należały te spotkania do przyjemnych. Pani technik, chyba na polecenie doktora prowadzącego mnie, zaczęła oklepywać moje plecy, abym mógł odkrztusić zbierającą się flegmę w płucach (okazało się, że mam zapalenie oskrzeli), ale robiła to z taką siłą, że moje plecy tego nie wytrzymywały. Przerwałem jej tę czynność, a ona obrażona poszła na skargę do lekarza. Nic nie wskórała widocznie, bo lekarz nie pojawił się u mnie. Pani technik przychodziła kilka razy dziennie do mnie i ponawiała propozycję oklepywania moich pleców. Moje stanowcze NIE, jednak nie studziło jej zapędów.
Podali lekarstwa, tabletki, na moje pytanie co to za leki, wielkie zdziwienie u pielęgniarki. "Nie wiem, lekarz przepisał, więc proszę brać" - stanowcza, szorstka odpowiedz i tyle widziałem panią "pigułę". Zastanawiałem się czy brać te nieznane leki, w trakcie mojego myślenia weszła pani doktor. "Proszę pana, jest pan w szpitalu i my tu pana leczymy, nie chce pan brać lekarstw? Proszę wypisać się ze szpitala" - taka była odpowiedz pani doktor. Myślałem, że mnie przebada, osłucha moje płuca, ale gdzie tam, słuchawki lekarskie przewieszone przez szyję spokojnie sobie wisiały, opierając się na pokaźnym, aczkolwiek pięknym biuście pani doktor. Tak było przez kolejnych pięć dni (tyle dni leżałem) i zostały użyte dopiero przy moim wyjściu do domu.
Leżałem w kilku szpitalach, widziałem panie sprzątające sale i muszę przyznać, że tam gdzie to widziałem, panie naprawdę dbały o czystość. Dwa razy dziennie myte były podłogi, codziennie ścierane kurze, poprawiane łóżka, tutaj... czy warto o tym pisać? Może i warto, bo trzeba powiedzieć i pokazać ludziom, jak dba się o porządki, moja sala sprzątana była tylko raz dziennie, kurze, podczas mojego pobytu tylko dwa razy wycierane, łóżek nie poprawiano obłożnie chorym (robiły to rodziny). 
Codziennie, albo nawet i kilka razy dziennie w sali pokazywała się pani, która podłączała kroplówki dożylne, nie wiem jak nazywać tą panią, bo gdy zwróciłem się do niej o przyniesienie mi małej spężareczki do inhalacji, odpowiedziała, że ona jest od kroplówek a nie przynoszenia sprężarek. Jak ją nazwać, może "kroplówkową?".  Pani technik medycyny, była na tyle uprzejma, że mi się przedstawiła. Ta pani tego nie uczyniła. Znów musiałem czekać na odpowiednią osobę, która wyjdzie z mojego pokoju, przejdzie przez korytarz i z pokoju vis a vis mojego przyniesie mi sprężareczkę, ważącą 1 kg (jeden kilogram - a może i nie).
Więcej nie będę opisywał tych absurdów, chociaż nie, napiszę jeszcze o jednym. Podczas pobytu w szpitalu nie mogłem chodzić, więc poprosiłem aby któraś wolna pielęgniarka, albo inna osoba zawoziła mnie na wózku do ubikacji i łazienki, myślicie że taka prośba została przyjęta? Ależ skąd, pani której to powiedziałem poszła do pani doktor ze skargą, że ja mam takie wymagania. Znów prawie półgodzinne tłumaczenie lekarce, dlaczego pragnę takiej przysługi. Myślicie, że w czasie mojego pobytu skorzystałem z pomocy pań pielęgniarek? Ani razu, wolałem prosić o pomoc innych chorych, niż zdawać się na łaskę i nie łaskę pań pielęgniarek.
To tylko krotki opis moich przygód w szpitalu, wiem, że nie we wszystkich szpitalach tak jest, bo przebywałem w różnych, ale to co tu zobaczyłem, to co tu przeżyłem skłoniło mnie do podzielenia się z wami tymi uwagami i wiadomościami. Mam nadzieję, że jest to odosobniony przypadek i nigdy was nie spotka, gdy nie daj Boże znajdziecie się w szpitalu. 
Pan Grzegorz Schetyna chce reformować służbę zdrowia od skrócenia kolejek i budowania nowych szpitali, może jednak zacznie od naprawy jego struktur wewnątrz, a dopiero później zacznie reformować, może w tym czasie otrzyma te wymarzone sto miliardów na reformę! (t.m.i)

"WRACAMY Z MAJÓWKI" - 05.05.2019. (364)

Majówka kończy się, ale problemy, które narosły od dawna i te świeże nie zniknęły. Na placu Zamkowym pan prezydent Duda ładnie i pięknie przemawiał, słuchałem go zadowolony do momentu, kiedy zaczął mówić o wpisaniu do Konstytucji naszej przynależności do sojuszu NATO i do UNII EUROPEJSKIEJ. Tutaj, przy słowach prezydenta, że chciałby aby to się stało, trochę mną zatrzęsło. Panie Prezydencie, Broń Boże takie coś wprowadzać, pan jest młody, nie przeżył pan tego co ja i wielu mi podobnych, nie doświadczył pan innych sojuszy i innych przynależności do różnych układów. Mieliśmy już wpisaną przynależność do sojuszu ze Związkiem Radzieckim, mieliśmy już przynależność do Rady Wzajemnej Pomocy Gospodarczej (RWPG), ja i inni nie zgadzamy się na taki zapis w nowej Konstytucji. Być może, że to zabieg wyborczy i chyba tak jest i niech tak pozostanie, po wyborach niech pan się wycofa ze swoich słów. Pan ma słuchać Polaków, a nie Polacy Pana.
Wczoraj na FB, jedna pani, zagorzała przeciwniczka PIS, napisała, że przedwczorajsza defilada wojskowa była pokazem siły władzy, która miała na celu zastraszenie mieszkańców Polski. Na nic zdały się moje argumenty, że to nieprawda, nie wierzyła, bo była zdania, że skoro w defiladzie nie uczestniczą mieszkańcy, to, to jest właśnie zastraszanie ludności. Nie miałem siły do tej pani, nie docierało do niej, że to nie jest marsz ku czci jakiegoś święta, ale to jest defilada naszego sprzętu wojskowego, tego "wczorajszego" i tego dzisiejszego, że to ma na celu utwierdzenie nas, że mamy armię, że mamy wojsko, które zdolne jest do obrony kraju i nas cywilów. Zacietrzewienie tej pani było tak duże, że w końcu wykasowała mnie z FB. No i bardzo dobrze!
Wczoraj w Białymstoku odbyła się kolejna konwencja Platformy Obywatelskiej i znów posypały się kolejne wyborcze obietnice. Coraz więcej i częściej Platforma zaczyna sypać tymi obietnicami, sypie jak z rękawa. Wczoraj Pan Schetyna obiecywał nam zmiany w Służbie Zdrowia, niewygodny temat, mnie aż ciarki przeszły po całym ciele, gdy przywódca mówił, co to on nie zrobi z tą naszą służbą. A tak gwoli prawdy to PSL przyznaje się do tej reformy, Pan Schetyna nakreślił tylko jej zarys. Gdzie jednak są konkrety? Nie ma i nie będzie, aż do czasu, aż wybiorą pana Webera na przewodniczącego i po wywalczeniu stu miliardów euro, które zaprzepaścił PIS. Wówczas można ruszyć z reformą. Do specjalisty będziemy czekać tylko dwadzieścia jeden dni ( gdy rządziła Platforma do specjalisty czekałem 8-10 lat), powstaną nowe szpitale, będzie więcej lekarzy i pielęgniarek, ale to wszystko będzie zależało od tych dwóch rzeczy, które podałem. Od wygrania wyborów i uzyskania dodatkowych stu miliardów. Mnie jednak wydaje się, że należy zacząć od czegoś innego (choć to co powiedział pan Schetyna jest ważne), a mianowicie zacząć od reorganizacji szpitala od wewnątrz. Nie będę teraz o tym pisał, bo zajęłoby to zbyt dużo miejsca, uczynię to jutro, pojutrze. Poza tym nic więcej nie usłyszałem konkretnego, prócz walki z PIS-em i tylko z PIS-em. Ogólnie konwencja nudna, bez żadnego polotu, nawet oklaski były ciche, anemiczne. Wypaliła się Platforma? (t,m.i.)   

sobota, 4 maja 2019

"TUSK I CO DALEJ?" - 04.05.2019. (363)

Święto Trzeciego Maja mamy już poza sobą, świętowaliśmy radośnie i godnie, cieszyliśmy się z ładnej pogody, z defilady, pokazów, wysłuchaliśmy przemówienia pana Prezydenta Dudy, zobaczyliśmy dużo uśmiechniętych Polaków, Polek i ich dzieci. Majówka naprawdę się udała, nie tylko w stolicy, ale w całej Polsce.
Zapowiadane przemówienie pana Tuska (pamiętacie jak zapowiadała Gazeta Wyborcza atak na PIS) rozgrzewało jego zwolenników, a niepokoiło ludzi sympatyzujących z Prawem i Sprawiedliwością. Szumnie zapowiadany wykład na Uniwersytecie Warszawskim (dlaczego rektor zgodził się na ten wykład?) rozpoczął się od dużego skandalu, a raczej skandalicznego ataku na kościół. Tego się chyba nikt nie spodziewał, widziałem zdziwione miny ludzi, ale tych przed telewizorami, bo miny tych siedzących na sali wyrażały poglądy całego ugrupowania totalnej opozycji w stosunku do katolickiego kościoła. Przemawiający  Leszek Jażdżewski nie pozostawił suchej nitki na kościele, a porównanie go (kościoła) do świni, świetnie rozbawiło słuchających go słuchaczom, wśród, których był nie kto inny, jak sam ludowiec i wielki chrześcijanin jak się chwali, pan Kosiniak-Kamysz. Uważałem go i jego ugrupowanie za ludzi popierających chrześcijaństwo, ale jak widać myliłem się. Nie było żadnej reakcji z jego strony na to wystąpienie.
Po wiwatach peowców na cześć Jażdżewskiego, na scenę wkroczył długo oczekiwany "król" Europy, pan Donald Tusk. Wszyscy zamienili się w słuch, ja też. Najpierw słuchałem go z wielką uwagą, ale czym bardziej brnął nasz król w kłamstwa i brednie, oraz oskarżenia, tym mniej go słuchałem. Był nawet moment, że chciałem przełączyć kanał, nie mogąc znieść docinków dotyczących nie tylko naszych polityków, ale i polityków z innych krajów, ale wstrzymałem się. Słuchałem go nadal, ale jakoś złość mi przeszła, stałem się obojętny na jego słowa, na jego kłamstwa, które spływały po mnie jak woda po rozłożonym parasolu, mój mózg nie przyjmował tych bredni. Z politowaniem patrzyłem na uradowane i zachwycone twarze ludzi z Platformy Obywatelskiej, na pana Kosiniaka, jak uśmiechnięty od ucha do ucha oklaskuje "zbawcę naszego narodu". Przywódca ten stracił resztki mojej sympatii jaką go darzyłem, ze swojego serca wywaliłem też i PSL, a raczej ZSL, bo taką nazwę powinien ten ruch nosić. Byłem obojętny na ten "cyrkowy" pokaz pana Tuska i jego zwolenników. Prawdę mówiąc oczekiwałem czegoś innego, myślałem, że wytłumaczy się z kilku przynajmniej afer, rozliczy się, przedstawi swoją wizję rozwoju kraju, ale tego zabrakło, to było tylko sondowanie jakie ma szanse na powrót do kraju i startu w wyborach prezydenckich. Plan jednak nie wypalił, mam nadzieję, że Tusk wczoraj zrozumiał, że nie ma co szukać w polityce, nie ma miejsca w naszym kraju. Myślał, że jego "docinki" przypadną do gustu ludziom, ale skutek był i jest wręcz odwrotny. 
Dlaczego ułożony misternie plan nie wypalił, co się stało, że radosny powrót Tuska, przemienił się w żałosną ucieczkę z Uniwersytetu i z kraju? Przypuszczam, że plan ten pokrzyżował pan Juncker, który swoimi słowami zniweczył to, co Tusk i jego ugrupowanie tak misternie budowało. Mam nadzieję, że przemówienie, a raczej wykład naszego magistra szybko pójdzie w zapomnienie i niebawem nikt nawet nie wspomni o tym zdarzeniu. Jedno trzeba jednak przyznać Tuskowi, umie dopiec przeciwnikowi i wbić mu szpilę, ale trzeba też przyznać, że ludzie już nie chcą słuchać tych uszczypliwości, chcą normalności, chcą spokoju i życia w warunkach jakie powoli w mozole, przy wielkim oporze opozycji tworzy i buduje nam PRAWO i SPRAWIEDLIWOŚĆ.  (t.m.i.) 

piątek, 3 maja 2019

"ŚWIĘTO" - 03.05.2019. (362)

Święto naszej Konstytucji Trzeciego Maja, pierwszej w Europie i drugiej na świecie. Z tego faktu możemy i powinniśmy być bardzo dumni. Dzisiaj bardzo króciutko bo idę świętować, dużo wydarzeń dzisiaj, czekam na defiladę, będzie co oglądać. Zapraszam wszystkich do udziału w naszym Narodowym Święcie. (t.m.i.)

środa, 1 maja 2019

"ŚWIĘTO POLSKIEJ FLAGI" - 02.05.2019. (361)

Majówka trwa w najlepsze, wczoraj Pierwszy Maja - Święto Pracy, dzisiaj drugi dzień maja - czyli święto polskiej flagi. W oknach naszych domów pokazały się narodowe barwy. Jak to było z tą naszą flagą, jak powstała, kiedy?
Otóż naszą flagę uznano za barwy narodowe trzeciego maja 1792. ale informacja o tym ukazała się w naszym prawodawstwie dopiero w roku 1831 w dniu siódmego lutego. Jednak na oficjalne pojawienie się naszej flagi musieliśmy czekać bardzo długo, bo aż do roku 1919. 
Święto flagi zostało oficjalnie wprowadzone 20.02.2004 roku. Warto wspomnieć, że żołnierze zdobywający Berlin w drugiej wojnie światowej, umieścili biało-czerwoną flagę na Kolumnie Zwycięstwa - Siegessaule, oraz na Reichstagu. Nasza flaga powiewa w każdym zakątku naszego globu, bo również dzisiejszy dzień, jest dniem Polonii i wszystkich Polaków zamieszkujących poza granicami naszego państwa. (t.m.i)

" JAKA UNIA?" - 01.05.2019. (360)

Zaczął się maj, mamy majówkę, mamy piętnastolecie wejścia do Unii Europejskiej, mamy pogodę, mamy dobry humorek.
Kiedy wchodziliśmy do Unii, przebywałem w Grecji od kilkunastu lat. Cieszyłem się gdy premier, pan Miller w Atenach podpisywał nasze wstąpienie do grona państw zjednoczonych w strukturach europejskich. Cieszyłem się i wyczekiwałem tego bardzo, zresztą my uchodźcy w Grecji, czekaliśmy jak na zbawienie na to wejście naszego kraju do Unii i wreszcie przestać kryć się i uciekać przed policją i obawom deportacji do kraju, za nielegalny pobyt. Przez szereg lat nasz pobyt w obcym kraju był udręką i walką o przetrwanie, nigdy nie byliśmy pewni, czy wychodząc z domu, do niego powrócimy. Teraz, po podpisaniu aktu akcesyjnego, cieszyliśmy się jak dzieci, dziękowaliśmy rządowi polskiemu za wprowadzenie nas do krajów bardziej rozwiniętych i liczyliśmy, że oprócz swobody przemieszczania się, polepszymy swój byt, swoje życie. Nie wiem jak w Polsce przebiegało to polepszenie życia, my na obczyźnie odczuwaliśmy i przechodziliśmy to zupełnie inaczej, muszę powiedzieć, że Grecy nas nie odrzucili, przyjęli nas do siebie, a my szybko dostosowaliśmy się do nich. Aklimatyzacja przebiegła szybko i sprawnie. Czy w Polsce było tak samo? Z tego co wiem, tak nie było.
Czy przez te piętnaście lat zawsze byłem za Unią? Skłamałbym gdybym powiedział, że TAK. Były chwile zwątpienia, szczególnie gdy w Grecji rozpoczął się kryzys, a w Polsce toczyła się dyskusja na temat wejścia Polski do strefy euro i zapowiedzi Tuska kiedy to się stanie. Nie chciałem tego, przestrzegałem wszystkich przed tym, nikt mi nie wierzył, wszyscy fascynowali się pięknymi banknotami z napisem EURO. Ja znałem wartość tego banknotu, pamiętam przyjazdy słynnej "trojki" do Aten i potężne demonstracje przeciwko Unii w Atenach i innych miastach tego kraju. Stopa życiowa gwałtownie zaczęła spadać, z dnia na dzień stawaliśmy się bankrutami, tak, my Polacy stawaliśmy się bankrutami na równi z Grekami. Do dzisiaj przed moimi oczami, jak w filmie odbywają się codzienne demonstracje, walka ludności z policją, upadek rządu jednego, potem drugiego. Niesamowity chaos i bałagan. Najgorsza jednak była ta niepewność jutra, konta bankowe zablokowane, można było wybrać tylko sto euro dzienne, potężne kolejki w bankach w sklepach. I ten spadek poziomu życia, to było najgorsze, z normalnych ludzi stawaliśmy się każdego dnia coraz większymi biedakami, pieniądze umykały nam, rozpoczął się kryzys gospodarczy. Nie było pracy, a to oznaczało nasz koniec w tym państwie. Bardzo przykre wiadomości napływały do nas z Polski, wszyscy nad Wisłą i Odrą śmiali się z Greków, a poniekąd i śmiali się z nas. Było nam przykro, Polacy po prostu byli zadowoleni z tego greckiego kryzysu i można było wyczuć, że tylko czekają na "wyrzucenie" Grecji ze wspólnoty europejskiej. Nie doczekali się, Grecja odbija się od dna, ma nowy, lepszy rząd, czego nie mogliśmy powiedzieć tego o Polsce. Grecy śmiali się z rządu Tuska i przestrzegali nas przed tym co ich spotkało, a do czego doprowadził ich rząd, podobny do tego jaki mieliśmy w Polsce. Teraz z perspektywy czasu jestem zadowolony, że doszło do zmiany rządu, że nasze wejście do strefy EURO zostało odsunięte w czasie, że zaczęliśmy "stawiać" się elitom z Brukseli. Jestem za byciem w UNII, ale bycie to powinno być na wspólnych warunkach, chcę być i żyć na takich samych warunkach jak żyje Niemiec, Francuz czy Hiszpan. Czy tak będzie? Czy tego doczekam? To będzie zależało od naszego rządu, od naszej polityki wobec Unii i najbardziej chyba, czy będzie rządziło PRAWO I SPRAWIEDLIWOŚĆ. Tylko ten rząd może zagwarantować nam to, że nie będziemy zaliczani w UNII, do ludzi drugiej kategorii. (t.m.i.) 

TEN NIESAMOWITY KLAREMBACH" - 30.11.2020. (551)

Niesamowity jest pan redaktor Adrian Klarembach, każdy mógł się przekonać dzisiaj oglądając program "Minęła ósma", gdy obnażył wsz...