Święto Trzeciego Maja mamy już poza sobą, świętowaliśmy radośnie i godnie, cieszyliśmy się z ładnej pogody, z defilady, pokazów, wysłuchaliśmy przemówienia pana Prezydenta Dudy, zobaczyliśmy dużo uśmiechniętych Polaków, Polek i ich dzieci. Majówka naprawdę się udała, nie tylko w stolicy, ale w całej Polsce.
Zapowiadane przemówienie pana Tuska (pamiętacie jak zapowiadała Gazeta Wyborcza atak na PIS) rozgrzewało jego zwolenników, a niepokoiło ludzi sympatyzujących z Prawem i Sprawiedliwością. Szumnie zapowiadany wykład na Uniwersytecie Warszawskim (dlaczego rektor zgodził się na ten wykład?) rozpoczął się od dużego skandalu, a raczej skandalicznego ataku na kościół. Tego się chyba nikt nie spodziewał, widziałem zdziwione miny ludzi, ale tych przed telewizorami, bo miny tych siedzących na sali wyrażały poglądy całego ugrupowania totalnej opozycji w stosunku do katolickiego kościoła. Przemawiający Leszek Jażdżewski nie pozostawił suchej nitki na kościele, a porównanie go (kościoła) do świni, świetnie rozbawiło słuchających go słuchaczom, wśród, których był nie kto inny, jak sam ludowiec i wielki chrześcijanin jak się chwali, pan Kosiniak-Kamysz. Uważałem go i jego ugrupowanie za ludzi popierających chrześcijaństwo, ale jak widać myliłem się. Nie było żadnej reakcji z jego strony na to wystąpienie.
Po wiwatach peowców na cześć Jażdżewskiego, na scenę wkroczył długo oczekiwany "król" Europy, pan Donald Tusk. Wszyscy zamienili się w słuch, ja też. Najpierw słuchałem go z wielką uwagą, ale czym bardziej brnął nasz król w kłamstwa i brednie, oraz oskarżenia, tym mniej go słuchałem. Był nawet moment, że chciałem przełączyć kanał, nie mogąc znieść docinków dotyczących nie tylko naszych polityków, ale i polityków z innych krajów, ale wstrzymałem się. Słuchałem go nadal, ale jakoś złość mi przeszła, stałem się obojętny na jego słowa, na jego kłamstwa, które spływały po mnie jak woda po rozłożonym parasolu, mój mózg nie przyjmował tych bredni. Z politowaniem patrzyłem na uradowane i zachwycone twarze ludzi z Platformy Obywatelskiej, na pana Kosiniaka, jak uśmiechnięty od ucha do ucha oklaskuje "zbawcę naszego narodu". Przywódca ten stracił resztki mojej sympatii jaką go darzyłem, ze swojego serca wywaliłem też i PSL, a raczej ZSL, bo taką nazwę powinien ten ruch nosić. Byłem obojętny na ten "cyrkowy" pokaz pana Tuska i jego zwolenników. Prawdę mówiąc oczekiwałem czegoś innego, myślałem, że wytłumaczy się z kilku przynajmniej afer, rozliczy się, przedstawi swoją wizję rozwoju kraju, ale tego zabrakło, to było tylko sondowanie jakie ma szanse na powrót do kraju i startu w wyborach prezydenckich. Plan jednak nie wypalił, mam nadzieję, że Tusk wczoraj zrozumiał, że nie ma co szukać w polityce, nie ma miejsca w naszym kraju. Myślał, że jego "docinki" przypadną do gustu ludziom, ale skutek był i jest wręcz odwrotny.
Dlaczego ułożony misternie plan nie wypalił, co się stało, że radosny powrót Tuska, przemienił się w żałosną ucieczkę z Uniwersytetu i z kraju? Przypuszczam, że plan ten pokrzyżował pan Juncker, który swoimi słowami zniweczył to, co Tusk i jego ugrupowanie tak misternie budowało. Mam nadzieję, że przemówienie, a raczej wykład naszego magistra szybko pójdzie w zapomnienie i niebawem nikt nawet nie wspomni o tym zdarzeniu. Jedno trzeba jednak przyznać Tuskowi, umie dopiec przeciwnikowi i wbić mu szpilę, ale trzeba też przyznać, że ludzie już nie chcą słuchać tych uszczypliwości, chcą normalności, chcą spokoju i życia w warunkach jakie powoli w mozole, przy wielkim oporze opozycji tworzy i buduje nam PRAWO i SPRAWIEDLIWOŚĆ. (t.m.i.)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz